…
Majówka. Pożegnanie kumpla i jego narzeczonej, będzie fajnie co może pójść nie tak, sami „znajomi” i parę osób z rodziny .
Wiedziałem że nie będzie, chciałem i jednocześnie nie chciałem tam jechać. Mogłem jechać jednym autem ze znajomymi, ale wiedziałem że spędzenie z nimi prawie 3h w jednym aucie będzie trudne. Pojechałem sam, już przez to byłem od początku spalony. Siedziałem jak kołek, prawię się nie odzywałem, weszło alko atmosfera się trochę rozluźniła. Pewnie by było całkiem fajne ale oczywiście musiałem przesadzić, znowu zacząłem się użalać nad sobą i swoim życiem, dobrze że większość już wtedy spała. Potem wjebałem się do łóżka takiej „koleżanki” z którą kiedyś kumpel chciał mnie swatać. Nawet za nią nie przepadam a już w ogóle mi się nie podoba, jest gruba. Nie znoszę grubych. W dodatku chyba ma depresję i się tnie. Dobrze że była bardziej trzeźwa i nie chciała, więc do niczego nie doszło, a po powrocie do swojego łóżka się jeszcze zrzygałem. Jestem żałosny wiem.
Zresztą też tak czuje się traktowany, nie zawsze ale często, a najgorsze że sam tak o sobie myślę.
Kompletne przeciwieństwo mojego kumpla nie wiem jakim cudem się ze sobą zadajemy. Ma piękną narzeczoną, zdradza ją i jeszcze na kurwy chodzi. Pewnie on na moim miejscu jakby był sam to połowę dziewczyn by tam zaliczył wraz z jego siostrą która też wydawała się być chętna.
Drugi dzień był w miarę spoko, dopóki jeszcze alko trzymało, dół przyszedł wraz z kacem. Już nie miałem ochoty na imprezowanie z nimi, poszedłem grzecznie spać o 12. Dzisiaj wyjechałem pierwszy, bez śniadania tylko się pożegnałem. Skłamałem że mam problemy w domu i muszę wracać, tak naprawdę chciałem wrócić do samotności w której czuje się pewnie.
Może i daleś ciała i byłeś żałosny, trudno. Ale nie musisz przecież zawsze taki być. Jak się za dużo wypije to się zdarza i tyle. Następnym razem może być inaczej. A tak serio: naprawdę chciałbyś być gościem, który ma fajną i ładną narzeczoną, a zdradza ją i chodzi na kurwy?
nie chciałbym, zwróciłem tylko uwagę jak bardzo się różnimy, a mimo to się ze sobą zadajemy. Nie mógłbym kogoś zdradzać sumienie by mnie zjadło.