Huśtawka
Pamiętam, jak kiedyś, gdy miałam około 15 lat czekałam wieczorem na mamę z siostrą. Siostra (miała wtedy około 9 lat)zaczęła płakać bo odkryła sobie jakąś gulkę na piersi. Zawsze widziałam w niej malutkie dziecko i nawet nie przyszło mi do głowy, że mogą rosnąć jej piersi. Spanikowana próbowałam dodzwonić się do znajomej mamy, ale ona nie odbierała. Matka miała iść tylko do sklepu obok bloku. Wiedziałam, że właścicielką sklepu jest jej „koleżanka”, która też lubi się ubzdryngolić więc podejrzewałam, że matka znów się zapomniała i jak zwykle się zasiedziała. Cały czas bardzo denerwowałam się, że gulka, którą ma moja siostra to jakiś rak, albo inna choroba mogąca mi ją zabrać. Nie cierpiałam mojej siostry a jednak gdy matka wychodziła siostra stawała się jedyną mi bliską osobą. Ojciec w tamtym czasie pracował w Niemczech przy remontach, więc większość czasu był nieobecny. Matka była, ale nie potrafiła usiedzieć w domu sama… z nami. Zawsze potrzebowała towarzystwa i miała ogromna łatwość nawiązywania kontaktów. Miała dużo znajomych, ale nie było wśród nich abstynentów. Ojciec wtedy jeszcze nie pił. Jednak, gdy wrócił do kraju i zrozumiał, ze matki z tego całego gówna nie wyciągnie zrezygnował i sam zaczął wychodzić „na piwko” pod sklep. Najpierw był zrozpaczony, kiedy „alkoholowe akcje” z tabletkami, pogotowiem i odbieraniem sobie życia przybrały siły. Zaczął szukać pomocy u rodziny, znajomych. Myślę, że jest ojciec był za słaby psychicznie, żeby przeciągnąć matke na dobrą stronę. Ona za to miała zawsze mocny charakter, który wygrał z przewrażliwieniem i łatwowiernością ojca.
Mijały godziny a matka nie wracała. Koło 23 martwiłam się już nie tylko o siostrę, ale i o matkę. A jeśli coś jej się stało? Co my zrobimy same? Co ja zrobię bez mamy? W tym momencie wiedziałam już, że wróci napruta, albo nie wróci wcale. Przyszła koło 3 w nocy, pijana jak bela. Odpychał mnie jej wygląd. Odstawiona w najlepsze ciuchy, perfekcyjnie umalowana. I nawalona. Krzyczałam, płakałam, chciałam pokazać jej jak bardzo sie o nia martwiłam. Przypominałam jej, że miała wyjść na chwilę i obiecywała nie pić. Moje wyrzuty budziły w niej agresję. Wiedziałam, że najrozsądniej byłoby się zamknąć i opieprzyć ja rano, ale ja nie umiałam przestać. A potem, gdy skończyłam miałam ogromne wyrzuty sumienia, że przez to co jej powiedziałam ona zrobi sobie krzywdę. Że przeze mnie się zabiję. Biegałam do niej całą noc i sprawdzałam czy oddycha. Uff tym razem się udało.. Wstała rano i skruszona za wszystko przeprosiła. było mi jej szkoda. Tak bardzo cieszyłam się, że jest trzeźwa, że nie bełkocze, że można z nia normalnie pogadać. To jej bicie w pierś i pokutowanie nie trwały długo. z reguły 1 dzień była bardzo miła, wyrozumiała i potulna jak baranek… potem o wszystkim zapominaliśmy.. do czasu następnej takiej sytuacji.
Dodaj komentarz