A kropla drąży skałę…
Wszystko płynie. Ja płynę z prądem codzienności. Wszystko jest dobrze, na prawdę dobrze. A potem tylko jedna myśl, jedna cholerna głupia myśl i wszystko się sypie… Nie, nie wszystko. Świat jest cały, trzyma się swojego urojonego porządku. To ja się sypię, to ja nakręcam tą spiralę spierdolenia… I tylko kap, kap, kap… Myśl jak kropla drąży skałę, wwierca mi się w mózg i powoli, pomalutku narusza struktury, burzy porządek… I już nic nie jest takie jak było… Katastrofa nadchodzi, w końcu nic nie trwa wiecznie…
I oto ja, kupka nieszczęścia, schowana pod kołdrą na łóżku, ukryta za wiedzą, za uśmiechami, miłymi słowami, żywymi dyskusjami, small talkami, pod dobrze dobranymi ubraniami. Schowana za fasadą codzienności perfekcyjnie niepoukładanej płynę…
Czy ktoś mnie „naprawde widzi” ?
Tak, u mnie też wystarczy popuścić smycz, a złe myśli zrywają się z niej niczym dzikie psy. A złapanie ich i ponowne ujarzmienie pochłania tyle energii 🙁