Pierwszy dzień lipca
Tatuaże zaczynają być dla mnie nową formą samookaleczania się.
W ogole, to znowu mam jakąś owulacje czy chuj wie co i czuje się jak emocjonalne zwłoki, to znaczy, nie czuję nic procz przeszywajacego mnie polaczenia gniewu, smutku i spokoju. Wiecie. To tak jak wtedy, kiedy ktos wstaje rano, piecze ciasto, sprzata dom i skacze z okna. Albo wchodzi do sklepu, placi za karmę dla kota, otwiera starszej pani drzwi i nagle strzela do przechodniow.
Czuję tez niezadowolenie, jak zwykle, z ciała, życia, związku. Działam juz tak automatycznie, że to aż dziwne. Dla przykładu. Siedzę teraz w pracy. Jestem miła dla klientów, rozmawiam z nimi o tych ich pierdołach, powtarzam jak maszynka te formulki, co jest potrzebne do rat, co sami mogą sobie sprawdzić przez stronę i na przerwie pieciominutowej zamykam się w pomieszczeniu do telefonowania (wygodne, wygluszone pomieszczenie 1.5m na 1.5m z wygodnym fotelem.) i googluje „jak bezbolesnie sie zabic”. A potem biorę dwa wdechy i po pięciu minutach znowu obsługuje klientów i pozwalam sie poglaskac po plecach mojemu ukochanemu, ktorego dawno nie nazywalam w ten sposob. Czuje ze jak nie pojde do psychiatry
Ps dziekuje autorowi strony za zapis automatyczny
Ja się tak ostatnio czuję…
Przykro mi to słyszeć, mam nadzieję, że trochę Ci się polepsza