Babcia-niewolnica. Uległam…

20:14
21.06.2019

Dawno nie pisałam, radziłam sobie. Teraz czuję, jakby moja głowa była zarazem pusta i pękała w szwach od negatywnych myśli. Robię to sobie sama? Być może. Nie piję, nie sprzeciwiam się. Jestem przykładną babcią, mamą, teściową i żoną. Lekarzem raczej dobrym. Na tej płaszczyźnie nie mam sobie nic do zarzucenia, choć jestem czasem zmęczona i chciałabym ograniczyć przyjmowanie pacjentów. Zastanawiałam się, czy nie popełniam błędu pisząc tutaj i zdradzając kulisy, pokazując, że lekarz też człowiek…że jestem zwykłą kobietą. Czemu ludzie nie mają o tym wiedzieć. O anonimowość się nie boję. Trochę może czuję się nielojalna wobec swoich kolegów i koleżanek, którzy raczej w taki sposób nie próbują uleczyć swoich emocji i zbolałej duszy. Wszystko pozostaje w „rodzinie”. Ja nie czuję więzi z tą rodziną. Nie czuję z żadną.

Jedynym moim sukcesem jest to, że udaje mi się nie sięgać po alkohol. Używam za to leków. Nie żałuję sobie. Włącza się lampka kontrolna: „A może za dużo?” „Może nie powinnam?” Sama nie dam rady. To wiem na pewno.

Moje problemy to:

  • wypalenie zawodowe, tak, czas to przyznać…
  • popadanie ze skrajności w skrajność
  • nadmierny pociąg do alkoholu, tak jestem alkoholiczką

Ostatnio uległam synowej. Pałam do niej niechęcią. Mówiąc bez ogródek: nie cierpię jej. Nigdy nie chciałam dać się wykorzystać i robić za nianię. Synowa natomiast uważała, że to moja powinność i nie dopuszczała do siebie myśli, że moje życie nie musi się kręcić wokół jej planów. Walka przeplatała się z momentami pokoju i zawieszenia broni. I tak na okrągło. Nie chciałam stracić kontaktu z synem i wnukami więc ulegałam. Czułam się wtedy okropnie.. Gdy walczyłam o siebie i stawałam okoniem także czułam się źle. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju.

Niestety nie potrafię zaakceptować faktu, że to ona ma kontrole nad moim życiem, wyznacza mi priorytety  organizuje czas. Odcięła mnie. Syn dzwonił sporadycznie, wnuków nie widziałam 2 miesiące. Przez telefon słyszałam, że dzieci nie chcą rozmawiać. Nie pozwoliła nam przychodzić. Mąż był na mnie zły. Obwiniał mnie za całą sytuację i przestał się odzywać. Było mi bardzo ciężko. Wytrzymałam 2 miesiące licząc, że prędzej czy później będzie potrzebowała mojej pomocy. Nie potrzebowała -zatrudnili nianię.  Zadzwoniłam, przeprosiłam, a teraz czuję się jak przegrana. Mam kontakt z synem i wnukami, zostałam nawet „zaszczycona” możliwością  zaopiekowania się dziećmi na czas ich tygodniowego wyjazdu Teneryfę. Czuję się ośmieszona, upokorzona i nic nie warta. Kobieta bez pasji, bez planów, bez możliwości dysponowania własnym czasem. Ja – babcia, niewolnica synowej.  Może grzeszę, ale zupełnie mi to nie odpowiada, bo jestem i chcę być przede wszystkim kobietą.