Bo dwa wpisy na dzień to za mało.
To wszystko to jeszcze nie wszystko.
Obecnie chyba najbardziej męczy mnie sprawa mieszkania.
Jestem rozdarta między dwoma miejscami. Mieszkaniem, w którym żyłam do tej pory, z rodzicami, a mieszkaniem, w którym jest teraz mój chłopak. Jest to mieszkanie jego matki, którą praca zmusiła do przeprowadzki na inne osiedle. Tam już raczej nie wróci, ale mieszkanie nadal jest pełne jej rzeczy. Całe jest w jej stylu.
I jest jeszcze mieszkanie po mojej babci. Mieszkanie, które miało być moje. Mieszkanie, w którym zaczęłam się pomału urządzać po swojemu. Przepełnione nadal energią starszej kobiety z alzheimerem, wzywającej policję na własną córkę, oskarżającą swoją wnuczke o kradzież pieniędzy, które włożyła jak zwykle do jakiejś filiżanki lub w inne dziwne miejsce i o tym zapomniała. Kobiety, która wyrzucała resztki jedzenia przez balkon, chciała przepisać działkę na daleką rodzinę zamiast na swoje dziecko, i ogólnie doprowadziła moją matkę do głębokiej depresji.
Mieszkanie, pełne nadal energii mieszkającej w nim kiedyś, zanim przeprowadziła się tam babcia, rodziny. Rodziców i dwójki dziewczynek. Jedna starsza. Ta starsza to pierwszy człowiek w życiu tej młodszej, który ją odrzucił. Który jej nie chciał. Który nienawidził jej od samego początku. Bo ta starsza była zazdrosną egoistyczną dziesieciolatką, której rodzice zbyt długo czekali, wystarczająco długo, by w tej wytworzyło się poczucie, że jest jedyna i najważniejsza.
Jestem zdania, że najgorsze co można zrobić rodzeństwu, to uczynić między nimi dużą różnicę wieku. Stworzyć dwa tak odrębne światy. Nie dać możliwości wspólnych przeżyć, zżywania się ze sobą. Potem wyrastają na dwa indywidua, których zbyt wiele nie łączy, które niemal nic o sobie nie wiedzą, a urodziny czy Gwiazdka to źródło kompletnie nietrafionych prezentów, na które nie da się patrzeć…
Tak blisko, a tak daleko.
Czasem więzy krwi o niczym nie świadczą.
A więc trzy mieszkania. Jak utrzymać samej mieszkanie, jeśli nie ma się pracy? Przecież nie można żerować na rodzicach, i tak cały ten czas opłacają czynsz. Wynajem… wchodzi w grę, ale tylko jeśli sama się tym zajmę. Ale czy tak czy siak będę chciała tam kiedykolwiek być?
Mieszkanie chłopaka. Czuję się tam niby komfortowo, ale jednak obco… Za dużo energii jego matki… Za dużo jej rzeczy, bym mogła poczuć, że tam jest moje miejsce. I to pytanie, czy mieszkać z chłopakiem, czy może jednak spróbować samej, przekonać się jak to jest, doświadczyć trochę życia i się usamodzielnić…
Czy nadal mieszkać z rodzicami. W pokoju, na który z trudem można patrzeć. Na żółte ściany. Na nie wybierane przez siebie meble. Na okropny dywan w stylu mojej matki. Na rzeczy młodego dorosłego, który musi swój dom zmieścić w jednym pokoju. Wszystkie sezony ubrań. Łazienkę. Kuchnię. Sypialnię. Pokój dzienny, który miejsce do siedzenia ma na poduszce na podłodze, bo nie chce mi się codziennie składać i rozkładać łóżka. Dom, w którym nie mogę czuć się swobodnie. Ubierać się lekko, lub nie ubierać się w ogóle. Trzymać zestawu żeli w łazience, a butów w przedpokoju. Posegregować przedmiotów kuchennych po swojemu, i postawić zrobionego własnoręcznie pojemniczka na szczoteczki w łazience.
Dla niektórych taki wybór miejsca do mieszkania to może być luksus. Nie da się tego ukryć, jestem w komfortowej sytuacji, że mogę to zrobić. A jednak to rodzi tylko utrapienie.
Czy męczyć się dalej z rodzicami, biorąc pod uwagę duże ułatwienie finansowe oraz jako pomoc dla nich. Czy mieszkać na własną rękę nabywając życiowych umiejętności takich jak samowystarczalność, oraz przede wszystkim móc robić wszystko po swojemu. Czy żyć wspólnie z facetem, co pod względem finansowym jest opłacalne, i czy w ogóle chcę z nim mieszkać. Czy brać pod uwagę odległość do sklepów, marketów, przystanków autobusowych i bibliotek. Czy brać pod uwagę ilość pięter i obecność siłowni na osiedlu. Czy w ogóle żyć w tym mieście, a może lepiej przenieść się do innego kraju póki jest możliwość.
To nie luksus. To męczarnia.
Tak pieknie to wszystko potrafisz opisac. I dokladnie. Nie wiem, co zrobilabym na Twoim miejscu. To trydne decyzje, ale jestes swiadoma plusow i minusow, wiec na pewbo podejmiesz sluszne decyzje. Pozdrawiam Cie. Ps. Z ogromnym zaciekawieniem czytam Twioje zawierzenia .