Bo Ty jesteś…
W rodzinie szczególnie tej najbliższej zawsze byłem odbierany jako fajtłapa, chodząca ciamajda. Często nawet z dobrych chęci chciałem pomóc i wzaminan słyszałem: zostaw to, ja to zrobię za ciebie, ty to spieszysz,ty się nie wtrącaj. Dzisiaj kolejny raz, chcę pomoc komuś z dobrej chęci, i słyszę: nie ty tego nierób, bo jesteś… leworęczny. Jestem leworęczny i zawsze przez tą moją przypadłość uważano, że wszystko co zrobię to będzie spieszone. Nie żale się, że większość funkcjonowania świata jest stworzone dla praworęcznych, lecz o traktowanie w rodzinie mojej osoby. Zaczynając od domu, przez szkołę i nawet kościół, gdy czepiano mi się o znak krzyża tą ręką. Taki jestem, muszę się zastanowić, metodą prób i błędów coś spróbować i zakapuje. A teraz żałuję bo, zamiast postawić się i nawet, źle ale zrobić coś, odchodziłem, ze zwieszoną głową, bo wiedzą lepiej: ty tego nie rób, bo jesteś leworęczny.
Teraz rozumiem, jaką krzywdę sobie wyrzadzalem, bo nawet będąc dorosłym, wmawiałem sobie, że muszę słuchać innych bo jestem „niepełnosprawny” (dałem to w cudzysłów” aby nikt nie poczuł się obrażony, aby nie zrozumieć dosłownie). Teraz gdy chcę coś zrobić w domu to oglądam YT i patrzę, bo nie chce prosić i usłyszeć tej samej śpiewki od lat. Może ktoś to doświadczył, gdy w rodzinie jesteś dostrzegany i zauważony, gdy jesteś potrzebny, w innych przypadkach jesteś powietrzem lub…
Dodaj komentarz