Chcę do schowka na szczotki
Spotkałam się ze znajomą znajomej w sprawie pracy. Nudnej, urzędniczej pracy za 1500 zł mniej niż mam. Od razu zastrzegłam, że szukam pracy nieambitnej i chcę mało roboty i żadnych wyzwań. Szukam sanatorium. Flow miałyśmy niesamowity. Mam prawie z każdym flow, bo jestem zajebista w kontaktach. Jestem dowcipna, elokwentna, szczera. Ale też słucham aktywnie i daję dużo uwagi. Tylko w tym jestem dobra. Nic poza tym nie potrafię. W tej pracy kontaktów nie będzie. Niczego nie będzie. Będę siedzieć za szafą i pisać tezy dla ważnych ludzi, którzy nigdy tego nie czytają. A Ci z tego rozdania nie czytają w dwójnasób. Czy tego chcę? Nie wiem, ale muszę miec jakąś pracę, a tu już na oparach jadę. Robię uniki, udaję, wszystko deleguję. Wstyd mi za siebie. Ale rok stresu mnie rozwałkował. Mam wyjebane. Ograniczę wydatki, chuj. Bede wychodzic zawsze po 8 godzinach i nie będę myślała o pracy. Będzie to koniec mojej ścieżki i rozwoju. Ale wymoszczę się wygodnie i będę wegetować do emerytury. 15 lat. O ile przetrwam. Żadnych wyzwań, żadnej odpowiedzialności. Praca jest przereklamowana. Szkoda, ze nie mam bogatego męża, który mnie utrzymuje. Mam średnio bogatego, który mnie nienawidzi i zaciera malutkie rączki (zauważyłam to za późno!), gdy tylko coś mi nie wychodzi. Na pewno nie ma chęci na mnie łożyć. No mam trochę takie życie, na jakie zasłużyłam. Dużo cwaniakowałam, mało robiłam. Często czułam się jak gówno będąc jednocześnie pełna pychy. Mówiono mi, że mam dobre serce, ale nie sądzę. Moja rodzina to katastrofa. Zgniły grzyb. Też jestem za to odpowiedzialna. Trudno.
Dodaj komentarz