Coraz bliżej

15:26
1.03.2019

Jestem zmęczona. Nie mam jus siły prowadzić domu i być na każde skinienie. Nie mam siły kłamać i udawać. Nienawidzę odgrywania tych wszystkich ról, których nigdy nie rozumiałam, a w które weszłam z automatu. Próbuję się nie rozklejać, motywować, cieszyć tym, co mam, a dla niektórych jest nieosiągalne, ale nie mogę. Nie daję rady. Chodzę i całymi dniami popłakuję. Wieczorami siedzę przy zgaszonym świetle i zaglądam w inne okna. Podglądam. Ci ludzie wydają się szczęśliwi. Są tacy „płascy”. Nie słyszę co mówią, ale obserwując ich domyślam się. Niektórzy są szczęśliwi, mimo, ze nie robią niczego, czego ja bym nie robiła. A może łatwiej jest myśleć o innych, że mają lepiej? Może to wyzwala w nas pragnienie, by mieć więcej i piąć się wyżej?

Nie zrobiłam dzisiaj obiadu. Za chwile odbieram dzieci ze szkoły. Zrobię na szybko kopytka, albo kupię pyzy. Będzie rozczarowanie, że dziś obiad mizerny i mama się nie popisała. Mąż zjadł w pracy. Ja wypiłam 2 kawy i zjadłam wczorajszego pączka.

W weekend zamierzam iść na rower. Przyjeżdża siostra męża z rodziną. To nie będzie weekend odpoczynku. Nie mogę zdjąć maski. Chciałabym odpocząć, wyjechać, zostawić ich wszystkich jak wyrodna matka i oschła żona. Chciałabym zacząć nowe życie, w innym mieście…sama. Marzę o zgodności swoich potrzeb i pragnień z zachowaniem. Coraz bliżej śmierci…każdego dnia.

4
Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz
najnowszy najstarszy oceniany
MindtheGap

To zamów pizzę – nie będą przynajmniej narzekać 😉 Kopytka czy kluchy też nie są zdrowe, a jeszcze się nasłuchasz…