Czy ja jestem zły?
Retorycznie pytam. Monotonia, zmęczenie, codzienność. Dzieci, tyranie od rana do świtu. Więcej robię przy dzieciach. Chciałbym, żeby już były duże i poszły na studia. Wtedy zajmiemy się sobą. Kaśka pewnie poczuje się wolna. Współczuję jej trochę. Nie wiem, jak ona funkcjonuje. Jak daje rade z nami wszystkimi. Cholera. Szkoda mi jej, bo wiem, jak bardzo się stara, żeby wszystkich zadowolić. Czy człowiek ma takie wewnętrzne dobro w sobie? Czy chcemy uszczęśliwiać ludzi tylko wtedy gdy ich bardzo mocno kochamy?? A może kiedy coś spieprzymy i mamy wyrzuty sumienia? Zastanawiam się, czy tacy ludzie, jak moja żona, robią tyle dobrych rzeczy i przekładają dobro innych nad swoim, bo to im daje radość i satysfakcję? A jeśli daje im to radość i satysfakcję tzn. że może są egoistami, bo uszczęśliwianie innych jest sposobem na spełnienie albo zaspokojenie jakiejś potrzeby?
Nigdy nie byłem takim altruistą. Chciałbym być i jak patrzę na Kaśkę to przechodzą mnie ciary i czuję się zły. Nie dorastam jej do pięt.
O tym czy jesteśmy dobrzy świadczą nasze zachowania czy już myśli? Zachowania zmieniam, myśli nie umiem.