DDA. Moja matka umarła.
Dorosłe dziecko alkoholiczki – to ja. Odcięłem się fizycznie, przeszłam terapię, wyprowadziłam, zmieniłam swoje życie w ostatniej chwili. To, co na zewnątrz teraz w niczym nie przypomina tego, co było kiedyś. Niestety prawda jest taka, że tyko na zewnątrz. Szkoda mi czasem mojego męża, że musi patrzeć na to wszystko, co się ze mną dzieje, znosić humory i wybuchy, tolerować skrajne emocje i cały majdan, który wyniosłam z chorego domu.
Nie pisałam dawno. Nie miałam kontaktu z matką, ale coś we mnie pękło. Znowu. Nadzieja, że się zmieniła, że jej pomogę, że tym razem z dystansem dam radę. Poszłam kilka dni temu. W domu jest po prostu burdel. Matka wygląda okropnie, wszędzie walają się obrzydliwe gacie, skarpety, ręczniki, puste butelki. Syf, smród, obcy odurzeni mężczyźni (było ich 4), moja matka i jakas kobieta w jej wieku (bardzo zniszczona, kulejąca i chyba upośledzona w stopniu lekkim). Mimo wszystkiego, co z nią przeszłam był to dla mnie kolejny szok. Na początku nie wiem, czy mnie poznała. Potem chciała przytulić, ale zrobiłam unik, bo po prostu się jej brzydziłam. Krzyknęła do mnie : „wypierdalaj paniusiu obciągać swojemu profesorkowi”. Bełkot. A potem zaczęła płakać i rzucać we mnie rzeczami z podłogi. Krzyczała, a ja czułam się jak małe dziecko. Tak jak kiedyś. Kiedy byłam przed blokiem poczułam żal, obrzydzenie, lęk, a jednocześnie ulgę. To koniec, nie mam matki. Przez głowę przemknęła mi jedna myśl: piła zawsze, ale kiedy byłam z nią, pilnowałam nie była na takim dnie na jakim jest teraz. Może to przeze mnie? Może dało się inaczej? W głowie chaos. Obrazy, które widziałam nie dają się wypędzić. Nie powiedziałam o tym Arturowi. Pierwszy raz skłamałam. Bez rugnięcia okiem powiedziałam, że nie było jej w domu. Wstydziłam się tych genów. Nie wiem, czy powinnam to gdzieś zgłosić, czy zostawić. Lepiej dla mnie, jak zostawię. Wolałabym, żeby ona była martwa niż robiła to wszystko. Miałabym dla niej litość. Teraz nie mam.
Zawsze będę dzieckiem. Takim płaczącym w łazience za tym, czego nie miałam, a tak bardzo potrzebowałam. Ta trauma pozostanie na zawsze i mimo, że ją zaakceptowałam, jest niezmiernie trudną towarzyszką…ale dziś już jestem pewna, że taką do śmierci.
Dziękuję Ci za Twoją historię, jest mi niezwykle bliska, i to dziecko płaczące nieustanie noszę w sobie i też mam świadomość, że tak już będzie. Co jakiś czas próbuję być w końcu dorosła, ale i tak znowu ląduję w kołysce. Czuję się niewiele warta i nieustanie dziwię się, że mój mąż ze mną wytrzymuje, że od wielu lat mam przyjaciół i oni mnie nie opuszczają, że moje dzieci mnie kochają i też dają mi wsparcie a już są dorosłe, a przecież byłam taką słabą mamą. Za mną już niejedna terapia (pierwsza DDA/DDD – 25 lat temu) i po każdej jest… Czytaj więcej »
nic nie musisz, ale wybierz sama to co dyktuje Ci Twoja intuicja i serce każda historia jest inna nie ma zasad. powodzenia podzieliłaś się swoją historią miałaś odwagę
Nigdy się nie obwiniaj i nie ujmuj sobie. Bądź dla siebie ważna sama przytul to płaczące dziecko w łazience i zabierz je na wakacje pogadaj z nim. Kochaj siebie taką jaka jesteś teraz za to że jesteś. Nie wiadomo jakie moce są potrzebne żeby się podnieść. Każdy ma inną historię często pracują na to pokolenia albo nieopowiedziane historie. Czasami nic się nie da zrobić jak w wielu innych chorobach a jakby to była inna nieuleczalna choroba? Natura ludzka. Życzę Ci żebyś uwolniła swoją traumę niech zostanie wspomnieniem. Kto wie może to jest Twoja moc jak ją przekujesz. Wiesz więcej znasz… Czytaj więcej »
Bardzo mnie ujely Twoje slowa , jakoze wspaniale odzwieciedlaja to co chce czuc, a jeszcze tego stanu w moim zyciu nie ma. Ja popelnilam bledy angazowania sie w ten alkoholowy, nienormalny swiat rodzicow, a teraz gdy ich juz nie ma, czuje …pustke, poniewaz ja zawsze udawalam, a teraz juz nie musze. Jak zaczac te przyjazn z sama soba – od czego? Mozesz podsunac pomysly jakie podjac tu kroki?
Brawo!Podjelas swietna decyzje, mnie tak sie nie udalo. Bezustannie probowalam pomoc moim rodzicom. Mama odeszla 10 lat temu, jej smierc zaakceptowalam po roku. Tata odszedl w marcu, ciagle sie borykam z jego odejsciem- bylam przy nim jak odchodzil. Zyl bardzo podobnie do Twojej mamy-melina, a mogl miec wszystko bo z siostra mialysmy na to srodki i mozliwosci. Wybral swoja sciezke. Nie da sie ich zmienic i naklonic na zmiane, a jesli juz to tylko na chwile-moj byl na szesciu odwykach, ale nie chcial sie leczyc. Rozumiem Cie calym sercem. Uwolnij sie od niej i tego uczucia bo bedziesz tak pograzona… Czytaj więcej »
Bardzo Wam dziękuję. Potrzebowałam wsparcia. Usłyszeć takie rzeczy i mieć po swojej stronie ludzi jest niezwykle ważne. A ja tym wydarzeniem po prostu nie umiałam podzielić się z mężem. Dziękuję Wam jeszcze raz. I za wypowiedzi dodane na grupie pod postem dodanych w moim imieniu przez adm również. Czytam je, ale musze być anonimowa. Dziękuje naprawdę.
Jezu dziewczyno, tyle przeszłaś! Dla mnie to niewyobrażalne. Może tego nie widzisz, ale radzisz sobie świetnie! Nie wiem, czy ktokolwiek miałby w sobie tyle siły. Założyłam tu konto specjalnie po to, żeby do Ciebie napisać. Trzymaj się. Pokazałaś że umiesz przetrwać wszystko.
Być może zawsze będziesz dzieckiem i będziesz zawsze borykała się z tym bagażem. Pamiętaj tylko, że każdy człowiek ma złe i dobre chwile. Warto żyć dla tych dobrych i na nie czekać. Prześledziłam Twoje poprzednie zwierzenia i wiem, że w Twoim zyciu od czasu kiedy podjęłaś odważną decyzję , jest masa dobrych momentów. Warto dla nich żyć! Za nic się nie wiń, bo zrobiłaś co mogłaś. Udało Ci się przede wszystkim uratować siebie!!!
Wspolczuję Ci i doskonale rozumiem Twoje słowa, ktore pewnie też powodują u Ciebie nieuzasadnione, ale nie do pokonania wyrzuty sumienia. Jesteś bardzo silną kobietą i nie pozwól, by wpojone w dzieciństwie mechanizmy zniszczyly Ci życie. Musisz chrobić siebie, bo matki nie uratujesz.
Bardzo współczuję. Niewyobrażalny ból.
Z bólem serca czyta się Twój wpis.💔
Przez to co przeszłaś z mamą i przechodzisz moje problemy są niczym. Chciałabym Cię wesprzeć i pocieszyć ale przypuszczam, że się nie da… 😔