Depresja umarła.
Nie zamknęłam balkonu. Jestem załamana. Leki nie powstrzymały mnie przed masakracją twarzy. Siedzę od 3 dni w domu i ryczę. Depresja była moim lekiem. Z nią było lepiej. Najgorsze, że to moja pieprzona wina. Za kazdym razem kiedy Marcin powtarzał „zamknij okno”, „zamknij balkon” patrzyłam na niego jak na upierdliwego rodzica. Nie mam już siły. Nie moge doszukać sie sensu. Wegetacja powoli mnie zabija.
Przeczytalem tytul i sie ucieszylem, bo sledze Twoje wpisy i ostatnio nawet zastanawialem sie co u Ciebie. Jak przeczytalem dalej dopiero zaskoczylem. Przykro mi bardzo. Trzymaj sie jakos.
Dzięki