Dobro wraca.
Być może to nie ostatni mój wpis. Dzieje się u mnie dużo, nie mam z kim o tym porozmawiać, a czasem samo wypowiedzenie czegoś dużo daje.
Zaczeło się od depresji, raczej cieżkiej ale pokonanej spektakularnie. Od jej zakończenia idę(szedłem) przez życie jak burza. Praca? Awans po awansie, zwiększyłem swoje wynagrodzenie prawie czterokrotnie w kilka lat, poważana pozycja w korpo, wyjazdy, bale itp. Kobieta? Trafiło na X, łatwo nie było, ale po 1.5 roku starań dała mi szanse, wykożystałem ją i teraz wiem że X świata poza mną nie widzi. Ja z każdym dniem daje z siebie wszystko i jestestem ślepo wierny i oddany.
Są też przyjaciele. Dobra paczka. Jest też Y. Serdeczna przyjaciółka. Tylko i aż. Połączyła nas podobna przeszłość. Mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Przy niej potrafiłem zdjąć maskę którą nosiłem nawet w domu. Poznaliśmy się zanim poznałem X.
X nie jest zadowolona z istnienia Y, więc widzenia ograniczyły się do sytacji awaryjnych, a i tak po każdym spotkaniu z Y X mnie do kliku dni nienawidziła (zawsze wcześniej na spotkania się godziła). Ale jeszcze było ok, dawałem sobie z tym radę. Z czasem jej przechodziło, też rozumiałem.
Ostatnio sytuacja się zmieniła. Y przeszła załamanie, wróciła depresja, nie wychodzi z domu poza pracą a jedynymi ludzmi których widuje to ja i rodzina(podstawowy problem, nie rozwiązanie). Spotkania stały się częstsze, nie zawsze potwierdzone, ale nie potrafiłem zostawić Y w takim stanie. Byłem z nią u psychiatry, staram się o nią walczyć, znienawidził bym siebie gdybym tego nie zrobił.
Zostało to zauważone w domu i tryb „nuenawidze Cie” mam w domu praktycznie cały czas.
Kolejny miesiąc.
W całej tej sytuacji staram się iść za swoimi poglądami i być dobrym dla innych, wierze że to co dajesz to wraca. I długo to dla mnie działało. Ale taraz jedyne co robie to daję, a w zamian dostaję nerwy i nieprzespane noce. X żyć nie daje a Y nie jest w stanie teraz nikomu nic poradzić. Pierwszy raz od czasów depresji natrafiłem na problem którego nie potrafie rozwiązać. Zamiast dumy z dobrego uczynku mam poczucie winy. Nie widze wyjścia z tej sytuacji tak żeby ani X ani Y nie skrzywdzić. Bo o sobie tak jak i reszta zainteresowanych juz zapomniałem.
Cześć
To normalne że X jest zazdrosna o Y, musi czuć między wami więź. Pomogłoby chyba poznanie X z Y, jak sobie spojrzą w oczy a Y zachowa się serdecznie to X odpusci i moze nawet sama zainteresuje się pomocą
Zgadzam się. Sama na miejscu X pewnie też byłabym zazdrosna. 😅
Wraca albo i nie wraca. Witaj 👋
Hej. U mnie tez samo pisanie pomaga. Doraźne.
A jakbys mial podsumowac i nie zwracac uwagi ma wyrzuty sumienia, co chciałbyś zrobić i jaka sytuacja byłaby dla Ciebie najbardziej pożądana? Cześć w ogóle 😉