Dziennik
Mam nadzieję, że uda mi się prowadzić ten dziennik. To dość ciekawe, zerknąć kiedyś na kilka tygodni/miesięcy/lat wstecz.
Dzisiaj czułem się jak by w pokoju stał wielki słoń (jesteś DDD, mówi), którego udaję że nie ma. On stoi i jest, wielki jak słoń. A ja go niby widzę, ale tylko kątem oka, raczej staram się patrzeć gdzieś w bok. Wiem, co powinienem zacząć robić, ale jakoś nie mogę się do tego zabrać. Całe życie schematów woła, żeby nic nie robić, że przecież ten znajomy marazm, pustka i samotność są bezpieczne.
Uwikłałem się w kolejną trudną sytuację – najlepszym lekiem na samotność jaki znam, jest poznać kogoś nowego, kogoś tak do głębi. Intymnie i blisko, a potem znów się wycofać i kogoś zranić. Myślałem kiedyś, że skoro mnie raniono to i ja mogę to robić. Zaczynam co raz bardziej uświadamiać sobie co mną rządzi, jakie potrzeby, a raczej deficyty mną kierują.
Wdałem się w romans z K. Ona chce czegoś więcej, ja pozwoliłem sobie zapomnieć się w intymności i bliskości drugiego człowieka, ale wiem też, że już chcę się wycofać, że nie dam rady, że ona mnie w sumie tak naprawdę chyba nie interesuje, że jest trochę jak lekarstwo na pustkę i dziurę w tym miejscu, w którym powinno znajdować się serce. Kiedyś po prostu przestawałem się odzywać. Dzisiaj powoli zbieram się na odwagę, żeby jej powiedzieć, że raczej nic z tego nie będzie. Że choć jest w gruncie rzeczy wspaniałą, zabawną i inteligentną osobą, ja najpierw muszę wejść w związek sam ze sobą, odkryć to kim jestem, nauczyć się i poznać siebie. Nauczyć się czerpać radość z życia, uwolnić emocje, nazwać je, nauczyć się ich. Mam wrażenie, że musi to, w pewnym sensie, być samotna droga. Wikłać kogoś w ten proces to barbarzyństwo.
Tak więc cały dzień czuję w brzuchu ścisk, napięcie i lęk. Ale zbieram się w sobie, żeby z nią na ten temat porozmawiać, nawet jeśli ma boleć. Wikłanie się w kolejny nieudany związek niczego nie rozwiąże. Może wiedząc to, zamiast wchodzić w płytką fizyczną relację, pójdę w stronę zwyczajnej znajomości?
W pracy całkiem nieźle, obijałem się trochę mniej niż zwykle, mam z tego nieco satysfakcji. Jutro postaram się zrobić trochę więcej.
W domu nadal wisi pranie sprzed dwóch tygodni. Większość czasu spędziłem na kanapie, uciekając w banalne gierki, fejsa, internet. Przesadziłem też wielki kwiat – duży wysiłek – cieszy.
Mam nadzieję, że Ci się uda prowadzić ten dziennik, bo piszesz po prostu niesamowicie! Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy i życzę Ci jak najlepiej.