Dziura
Siostra była rodzina na obiedzie w niedzielę. To był okropny dzień. Rodzice od rana krzątali się po domu, sprzatali, gotowali, wietrzyli, biegali do sklepu. Jak na święta. Pomagałam, bo było mi ich żal. Przyszła siostra z mężem. Przy stole czułam się niekomfortowo i dziwnie. Gadaliśmy głównie o Franusiu. A Franuś to , Franuś tamto… Jakby ja kompletnie odmóżdżyło. Wiem, że nie mogą mieć drugiego dziecka. Franus został więc typowym jedynakiem. Rozpuszczony jak dziadowski bicz, egocentryczny i wyniosły. Nie lubię tego dziecka. Nie mam z nim żadnej więzi. Siostra uznaje mnie za aspołecznego psychola i słyszałam, jak kiedyś mowiła mamie, że nigdy by go zemną nie zostawiła. Zabolało…
Zjadłam i poszłam do swojego pokoju. Nie zamierzałam odstawiać szopki. Nie mamy wspólnych tematów, nie ma więzi, nie ma co się oszukiwać. Czy mi z tym dobrze? Obojetnie. Nie lubię mojej siostry za to, że zawsze czułam się przy niej oceniana, osądzana i gorsza.
W pracy Pani Małgosia zaproponowała żebyśmy zaczęły mówić sobie na Ty. Zgodziłam się, ale nadal nie umiem zwrócić się do niej po imieniu. Ona ma z 50 lat..i czuję dystans. Jakbym miała okazac jej tym mówieniem po imieniu brak szcunku. Boje się… nie chciałabym, żeby myślała, że jestem nieuprzejma. Pani Małgosia opowiedziała mi dzisiaj historię swojego małżeństwa. Było mi jej żal, ze wzgledu na te przykra historię i na to, że najwyrażniej jest bardzo zdesperowana skoro zwróciła się z tym do mnie.
Po pracy poszłam do sklepu z artykułami dla artystów. Postanowiłam, że spróbuję rysować, malować, cokolwiek twórczego robić. Może załatam w sobie ziejąca stale dziurę…