Falstart
Nic z tego. Pan Tadeusz po moim telefonie, że to koniec zjawił się w domu w ciągu 10 minut. Po co w ogóle dzwoniłam?
Nie chce się zastanawiać, bo wyjdę na jeszcze większą idiotkę.
Krzyczał, przeklinał, przycisnął mnie do ściany ściskając w rękach moją twarz. Nie uderzył mnie. Rozrzucił moje rzeczy po pokoju, kopał w walizkę, podkreślał, że mnie zniszczy. Tak, zniszczyłby. Nie miałabym pracy, mieszkania, niczego. Nie wiem dokąd chciałam pójść. Wypłaciłam z konta tyle ile mogłam: 13 tys. Na ile mi to starczy?
Jestem bezmyślna, źle to rozegrałam. Co teraz? Udawać? Walczyć? Nie mam dokąd iść. Pan Tadeusz już jutro o wszystko zadba.
Pieniądze ukryłam w skarpetkach, skarpetki w kosmetyczce. Boję się, że znajdzie.
Inny plan. Kłębiące się myśli. Może źle to rozegrałam, ale muszę odejść. Falstart. Nie mogę tu zostać.
Jutro wezmę pierwszą lepszą kawalerkę…i swoją zniszczoną walizkę Gucci.
A dziś zostanę w salonie.
Milczenie zwiastuje coś złego. Pan Tadeusz na pewno obmyśla plan, jak sprawić, bym z zera stała się liczbą ujemną…
Kawalerka 1200zł/mc. Dam radę. Muszę.