Fejk
Minęło pół roku od kiedy się wyprowadziłam od rodziny. Mieszkam niedaleko, przystanek od nich, w wynajętej kawalerce. 18 m2 w bloku z wielkiej płyty. Ale jest czysto i przyjemnie. Utrzymuję porządek i staram się, żeby było przytulnie. Mam teraz niewiele kasy, zarabiam mniej i jeszcze dochodzi wynajem. Uczę się oszczędniej żyć. Ubrania kupuję tylko na Vinted lub na przecenach, staram się nie jadać na mieście. Czasem doskwiera brak samochodu, mimo wszystko czasem się przydawał. Ale jest mi dobrze chyba. Mam spokój i nie czuję się wcale samotna. Samotna czułam się wcześniej mieszkając z rodziną. Dzieci mają do mnie żal, ale przyzwyczają się. Jestem niedaleko. Ale póki co, nasze kontakty są średnie. Chyba uważają mnie za wyrodną, mój mąż na pewno też nie mówi o mnie w superlatywach. Zła kobieta. Ja przygotowuję się do rozwodu, wiem, że nie będzie lekko. Moja wyprowadzka dała mu dodatkową amunicję teraz, by oskarżać mnie o winę. I tak nie chciał polubownie i w zgodzie. Chciał, żeby to była wojna. Mnie nie zależy, żeby wygrać. Chcę tylko to skończyć. Być wolna i żyć po swojemu i w zgodzie ze sobą.
Podjęłam tą decyzję, bo wiedziałam, że dłużej nie dam rady. Byłam w rozpaczy. Każdego dnia. Prawie codziennie chciałam umrzeć. Tyle lat odwlekałam, ale zaczęło się robić coraz gorzej i gorzej a ja nie widziałam już dla siebie żadnej nadziei. Wreszcie znalazłam mieszkanie, spakowałam się i wyprowadziłam. Powiedziałam im, że muszę odpocząć i nabrać dystansu. I tak już minęło 6 miesięcy. Nie jestem dumna i mam poczucie winy. Nie bardzo wiem, co dalej z moim życiem. Wegetacja ubogiej samotnej kobiety 45 plus w kawalerce? Joga, rozwój osobisty, portale randkowe i podróże? Ale nie czuję się tak nieszczęśliwa jak wtedy, gdy mieszkałam z nimi. Mężem alkoholikiem, który traktował mnie jak śmiecia i dwiema nastolatkami, które przypominały mi złe siostry Kopciuszka. A Kopciuch to ja. Smutna, zmęczona kobieta, której wiecznego zrzędzenia nikt nie słucha. Matka znowu płacze. Ogarnij się. Nic nie ma do jedzenia? Teraz nie posprzątam. Teraz wychodzę. Daj mi spokój. Co chcesz? Mówiłaś coś? I ja brodząca w ich brudnych skarpetach i plastikowych butelkach po gazowanych napojach. Nigdy więcej. Wolę byc zła. Wolę być biedna. Wolę być sama. Sama, ale wcale nie samotna. Bo odzyskuję siebie i swoją godność.
To nieprawda, tylko takie ćwiczenie z alternatywnej rzeczywistości. To znaczy duża część jest prawdą. Ale ten krok, o którym piszę to moja przyszłość dopiero. Albo scenariusz do szuflady.
Tytul przeczytalam na koncu. Mialam ciary, a potem strzal w pysk.
No sorry. Nie chodziło w tym o to, żeby był prank, czy coś, tylko chciałam się mentalnie przybliżyć do zmiany poprzez stworzenie realnego scenariusza przyszłości. Na razie jestem na etapie sekretnego szukania kawalerki.
Czyli decyzja podjęta? To wielki postęp. Teraz „tylko” realizacja. Dopinguję 🍀
Dawno nie zaglądałem. Pozazdrościłem, że od ostatniego czasu tyle zmieniłaś. Ja stoję w miejscu, bo nawet myślami nie jestem w stanie iść dalej. Która część jest prawdą?
napisz na priv Parszi 😉 Nic się nie zmieniło tak naprawdę. Ale cieszę się, że jesteś.
Nie śmiem oceniać twojej decyzji przez pryzmat rodzica, bo nim nie jestem. Lecz w moim życiu krótszym od twojego o dekadę też zawsze na pierwszym miejscu, aż do bólu byli rodzice. Ile razy słyszałem gdy miałem odmienne zdanie niż oni lub chciałem zrobić coś po swojemu: ale ty lubisz znęcać się nad nami. W zostałem wychowany z wyrzutami sumienia gdy zrobiłem coś po swojemu niż oni by chcieli będąc już starym dorosłym człowiekiem. My musimy dbać o siebie i o swoje. Kiedyś usłyszałem kilka mądrych myśli: ” S.aj na losy świata tego, du.ę wypnij na każdego”; „Dlaczego jesteś sam? Bo… Czytaj więcej »