Hipochondria najwyzszy level. Przebiłm znow patyczkiem do ucha bębenek.
Czytałam swoje wpisy. Przed chwilą. Jaką zasrana egoistka jestem wiedziałam…ale te wpisy uświadomiły mi ze jestem straszna matką. Po prostu beznadziejna. O dzieciach niewiele pisze, nie mam potrzeby…a przeciez je kocham. Najwiecej o mnie, uzalania, o tym czego chce, jaka to ja biedna bo nie daje rady. Wczoraj bylam na pogotowiu bo znow nerwowo chciałam wyczyscic ucho patyczkiem. O ostatnim incydencie zapomnialam. W zeszlym roku zrobilam to samo. Trzeba byc totalną idiitka zeby nie uczyc sie na błędach. Swedzialo mnie ucho w srosku, wymylam, zakropilam i swedzialo dalej. Nerwica, oczywiscie. No i zaczelam akcje drapania ucha patyczkiem. Watka znow zostala a jak probowalam wyjac pileciala krew. To samo ucho. Ten sam szpital. Tylko lekarz inny. Bylo mi wstyd. Po wywiadzie odeslal do psychiatry. Dziekuje, juz sie lecze. W uchu slysze szumy, mam antybiotyk. I nawalilam sie zanulaczami zeby nie wkręcić sie w jakiegos raka. Czuje sie do dupy. Nie lubie tej strony, ale wracam tu jak bumerang. Ktos chyba kiedys juz tak pisal o tym miejscu. Mam doline. Nie chce byc tym kim jestem.
Jestem i czytam. Trzymaj sie cieplo!