Humor nijaki
Mówiłam, że spytam i spytałam. Powiedział, że się zakochał. A ja mu chce wierzyć. Czy zakochać się oznacza to samo co kochać? Nie umiałam mu powiedzieć tego samego, bo nie byłam pewna co idzie za takimi słowami. Ja wiem, że chcę z nim być, że jest mi dobrze…ale to chyba nie jest jeszcze kochanie. Wczoraj dostałam przepiekne 2 piżamki nocne. Rozmiarem trafione, gustem też. Nie jakieś koronki z burdelowmi fifrokami. Zwykłe piżamki w różne wzory, śliczne i urzekające, megawygodne, mojej ulubionej firmy. Powiedział, że jedna zostanie tutaj, żebym nie musiała wszystkiego przenosić za każdym razem kiedy będę zostawac na noc. Miło mi się zrobiło. Ale czy ta piżama jest na tyle zobowiązująca, że już nie będę sypiać u siebie w łóżku? Ja chyba sama nie wiem, czego chcę. Z jednej strony jak najszybciej męża i dzieci a z drugiej wolności i niezależności. Za długo byłam zależna od matki. Nie chcę teraz być zależna od faceta. A może związek to właśnie taka wzajemna zależność? A może udany związek to jednak niezaleznośc każdego z partnerów?
Byłam u gastrologa. Jelito nadwrażliwe, które na kazdy stres reaguje jakby chciało się skrewić to przyczyna mojego złego samopoczucia i dyskomfortu. Mam gazy, bóle brzucha (są do zniesienia, ale strasznie upierdliwe) i nudności. Dostałam leki. One plus leki od psychiatry w większej dawce mają podobno opanować sytuacje. Mam nadzieję. Czasem kiedy mamy się kochać jest mi głupio, bo mój brzuch napełniony jest gazami do tego stopnia, że aby sobie ulżyć musiałabym chodzić do toalety chyba co 20 minut. Wiec jak spędzam czas z Arturem wszystko mi się tak zbiera i zbiera… i czasem marze, żeby sobie wyszedł na dłużej…albo żebym mogła być już u siebie i najzwyczajniej w świecie się wypierdzieć. Nie zrobie tego przecież przy nim. Chyba bym się zapadła za wstydu… Dlatego mam nadzieję, że leki szybko rozwiążą mój problem, bo czuję ogromny dyskomfort i to nie tylko kiedy dochodzi między nami do zbliżeń.
Nie wiem jak to jest między kobietą a męzczyzną? Czy to dla nich kwestia kultury, żeby nie puszczac przy sobie baków, czy raczej jest to nasza normalna fizjologia i po iluś tam latach ludzie nie zwracają na to uwagi? Jakbym miała się tak nienaturalnie chowywac do końca życia i za kazdym razem biec do toalety, żeby sobie ulżyć bakiem…Chyba byłoby to dla mnie trudne. A może kiedy facet uświadamia sobie, że kobieta tez robi kupę, puszcza bąki, czasem ma nieogolone pachy i może jej rano śmierdziec z ust…może wtedy czar pryska i szuka sobie takiej królewny, która się z tym kryje od poczatku do końca. A może prawdziwe kobiety, te delikatne i subtelne naprawdę nie puszczają bąków? 🙂 Boże co za głupoty dzisiaj piszę… popłynełam w dziwną stronę, ale humor mi się poprawił 🙂 Dobranoc Drogi Dzienniku 🙂
Dodaj komentarz