ja
6 rano – telefon. Bo nie radzi sobie z dostawcami i nie wie, jak przyjmować towar. Prosiła, żebym przyjechała. Nagle ozdrowiała. Wow. Szok i niedowierzanie. Może zrozumiała? No to wsiadłam w samochód i pojechałam do roboty. Potem do makro i kilku innych po towar. Teraz siedzę sobie z satysfakcją, a siostra pokornie i ze skruszoną miną wykonuje polecenia. Nie o to mi chodziło, ale nie powiem, żeby było mi tak źle. Nie chodzi o to, że ja jestem niebywale inteligentna, bo radzę sobie z tym sklepem właściwie sama. Chodzi o to, że ona jest wyjątkowo głupia i do tej pory nie doceniała mnie i nie rozumiała jak bardzo jestem jej potrzebna. Chyba zaczyna doceniać.
Wczorajszy mój wpis był żałosny. No, ale trudno. Tamten wpis, to też JA.
Dodaj komentarz