Jak nie napiszę to zwariuję
Spotkałam się dzisiaj z M. Jest obecnie w ciężkiej sytuacji, nie wiem sama co spowodowało że zechciał łaskawie się ze mną spotkać. Egoistycznie pocieszylam się, że spotkanie ze mną poprawiło mu nastrój, trochę go uspokoiło. Piliśmy wódkę, konkretnie drinki z sokiem, w sumie wyszło po 2 (a może 3?) na osobę. Chętnie nie wypuszczałabym go z domu, ale twierdził, że musi wrócić, a ja zachowałam szczątki swojej godności i nic mu nie proponowałam. Podczas rozmowy podziwiałam jego rysy twarzy, jego gładką skórę, miałam taką ochotę jej dotknąć, delikatnie muskać, miałam ochotę przeczesywać palcami jego włosy… Udało mi się jednak zepchnąć swoje potrzeby w ciemny kąt swojej głowy i jedyne czego nie mogłam sobie odmówić, to dłuższe i mocniejsze uściskanie go zanim wyszedł. To już jest chyba moja przywara. Chcę za mocno. Chcę tego, czego nie mogę mieć. Ale czy to czasem nie jest już powszechna zasada? Chcesz tego, czego nie możesz mieć. Nie doceniasz tego, co masz. Ja naprawdę staram się doceniać na codzień mojego partnera który pierwszy wyszedł z tematem otwartego związku. Naprawdę staram się czerpać przyjemność z jego dotyku. Ale nie mogę. Jego dotyk jest nieprzyjemny. Jest niedelikatny. Niewyważony. A on nie robi nic by być dla mnie atrakcyjniejszym. Ja jestem w stanie zrobić wiele w tej kwestii dla drugiej osoby. Nie tylko w tej kwestii. Zawsze byłam gotowa do poświęceń. Może to mój błąd.
Nie miałam pojęcia, że zobaczę się dzisiaj z M. Dobrze, że akurat mam „te dni”, bo jeszcze wódka krążąca w moim organiźmie kazałaby mi nawiązać z nim fizyczny kontakt… Już teoretycznie miałam go sobie odpuścić. A tymczasem on zaczyna pisać, mówi że może wpaść, a ja się zgadzam i to się dzieje na nowo… Bardzo mi brakuje fizyczności. Dotyku. Przytulenia. Położenia dłoni na moim udzie. Spokojnego całowania, czegoś czego nie doświadczam z partnerem. Skupienia się na samych pocałunkach, spokojnie i bez pośpiechu, bez natarczywości…
Czy mam w ogóle prawo, by się na tym skupiać? Czy mam prawo żądać więcej w kwestiach fizyczności? Przecież to mi nie zagwarantuje związku na solidnych bazach na całe życie…
Ale czy mam się zadowalać tym, co jest, nie próbując sięgnąć po więcej?
Niezmiennie towarzyszy mi pytanie, już od wielu lat, czy zasługuję na więcej, czy to co mam to właśnie tyle na ile zasługuję i nie jestem warta więcej…
Dodaj komentarz