Jak tu trafiłam
W psychoterapii jestem od 3 lat. Miałam 4 psychoterapeutów. Ten jest 4. Nie liczę już nawet na zmianę, ale żal mi się poddać. Psychoterapeuta nr. 4 podsunął mi kilka dni temu tę stronę i pomysł prowadzenia zapisków. Mimo, że kiedyś próbowałam, nie potrafiłam robić tego regularnie. Teraz mam jasno wyznaczone zadanie. Minimum jeden wpis w tygodniu. Wszystkie mam mu udostępniać lub czytać podczas spotkania. Coś nowego, może zadziała.
///
Teraz nie chce mi się pisać całej swojej historii. Zależało mi, żeby zacząć, więc zaczęłam. Czuję ogromny egzystencjalny ból i samotność. Całe życie żyłam dla innych. Omamiona zasadami, które wpoiła mi wychowująca mnie babcia. Pozwalałam sobą poniewierać. Jak męczennica byłam sługą swojego Pana i Władcy, który wykorzystywał mnie do granic możliwości, używał jak papieru toaletowego, bił, upokarzał, poniżał. Ja dla niego poświęciłam swoje dzieci. Dla nadziei, że będzie lepiej. Bo chciałam mieć pełną rodzinę i sądziłam, że dzieci muszą mieć ojca. Sama miałam wpajane, że jestem nikim i sobie nie poradzę. Poradziłam. Szkoda, że tak późno i kosztem moich córek. Przepraszam Was, moje mądre, piękne i wspaniałe. Byłam beznadzieją matką. Błagam Boga o to byście dały mi szansę się zmienić i wynagrodzić Wam wszystko….
Dodaj komentarz