Koniec wakacji
Wróciliśmy wcześniej, Młody płakał w nocy i ciężko go było ogarnąć podobno. Weekend był genialny. Nawet nie chciało nam się iść w góry 🙂 Leżeliśmy na tarasie patrząc na góry, bez żadnego spinania spinania się i musu. Jedliśmy rewelacyjne jedzenie, odpoczywaliśmy spacerując wzdłuż strumieni, kochalismy się, opalaliśmy się i leniuchowaliśmy. Było duzo rozmów, jedna kłótnia, jeden płacz Agnieszki, kiedy przepraszała za swoja apodyktyczność. W niedzielę był stres bo Młody cały czas się wydzierał, więc Aga nie umiała już skoncentrować się na niczym innym. Cały czas dzwoniła co u niego i pisała smsy do mamy.
Było naprawdę fajnie. Mam szczęście, że mam taką żonę. Kiedy wszystko jest między nami ok, nie czuję żadnego napięcia i przymusu żeby „TO” robić.. Czekam na sytuację kryzysową i mam nadzieję, że zdam egzamin i sięgnę po inna metodę radzenia sobie ze stresem. Wiem przynajmniej, że to nie uzależnienie…