Koniec wałkowania przeszłości
Załóżmy, że matka będzie mnie tak dręczyć. I co wtedy? Przywyknę? Czy w końcu coś we mnie pęknie? Mam jej szczerze dosyć, ale wiem, że tak naprawdę nawet gdyby teraz zniknęła z powierzchni ziemi nie pomogło. Spieprzyła moje życie, moje zdrowie psychiczne. Spowodowała, że moje reakcje nie są normalne i naturalne. Jestem naznaczona. I żadna terapia tego nie zmieni. Ostatnio zrozumiałam, że wałkować przeszłość można bez końca. Nie podważam, trzeba przez to przebrnąć i znajomość wszystkich mechanizmów pomaga. Ale łudzenie się, że kiedyś mój umysł będzie taki, jak człowieka, który miał normalne dzieciństwo jest bzdurą i napędzać ma popyt na psychoterapię. Myślę, że na tym koniec analizy mojego dzieciństwa i przeszłości. Wiem, co było. Wiem, jak zostałam skrzywdzona, wiem jakie błędy popełniłam. Czas na tu i teraz. Problem i rozwiązanie. Babranie się w tym bagnie niczego nie zmieni. Jutro jadę do matki, żeby porozmawiać. Zagrożę, że złożę dokumenty o jej ubezwłasnowolnienie, jeśli nie przestanie mnie nękać. Nie chcę tego, ale jej pogrożę. Ona jest na tyle prosta, że nie będzie dociekać i prawdopodobnie się wystraszy. Wtedy się odczepi. Znam ją. Kasy nie dostanie. Koniec kropka.
Dodaj komentarz