Leki – moje baterie
Lepiej. Dzisiaj wygonili mnie ze sklepu bo wszedłem z psem. Pies podniosl nogę i najszczał do skrzynki z ziemniakami. Nie mogłem go zostawić, bo trząsł sie jak galareta i miał oczy jak kot ze Shreka.
Jestem stabilny i o dziwo nie chujowy. Trochę niezbyt mnie myśl pociesza, że .usze brać leki. Nie lubię tej zależności. Trudno.
Jest spoko. Dziś nawet była romantyczna kapiel przy swiecach w ciasnej wannie. I babka ziemniaczana na obiad. Zrobiłem sam. Jadła. Mówiła ze dobre, ale nie chciała dokladki. Chyba nie dopiekłem.
Dziwne, że wlasciwie nic się nie zmienilo prócz mojego postrzegania i odbierania. Szkoda, że nie przychodzi mi to samo.
Ale podsumowujac. Myślałem, że nie da rady. Przeszła próbę. Może być moja żona kiedyś.
jak jest spoko to jest spoko nie ma co szukać dziury w całym, może kiedyś się uda osiągnąć taki stan bez leków 🙂