Miałysmy iść na spacer

18:30
9.09.2018

Nigdzie nie pójdziemy. Starsza nie wyraziła chęci, z młodsza odrabiałam lekcje dokładnie 4,5 godziny. Padam na twarz. Ma charakterek. Po mnie. Nie chce się podporządkować, nie chce słuchać, argumentuje jak stara… kropka w kropke ja i dlatego tak działa mi na nerwy. Trzymam je na wodzy, ale dziś musiałam pokazać kto tu rządzi. Rok szkolny się zaczął. Koniec samowolki. Przez 4,5 godziny był płacz, krzyk, rzucanie przedmiotami. Rozła mleko na cały przedpokój, powiedziała, że mnie nienawidzi i jestem najgorsza matką na świecie, jak siadałam i chciałam pomóc robiła mi na złość, odchodziła od lekcji, krzyczała, że ona wie lepiej. Ok, przetrzymałam. Dałam karę za karą. Zaznaczyłam swój teren. Wrzesień zawsze jest cięzki… a potem moja 8 latka poszła przed blok, nazrywała mi chwastów, związała czerwoną wstążką i z pokorą powiedziała „przepraszam, mamusiu” i wreczyła kwiaty. Jest taka wrażliwa… Ranek był koszmarny, bo kiedy obie uświadomiły sobie, że dziś odrabiamy lekcje (wczoraj był sobotni luz) zaczęła się masakra. Od 8 rano się darły i próbowały mnie urobić. Na zmianę. Współczuje sąsiadom.  Mam dośc dnia dzisiejszego. Miałam już o 10. Te cholerne lekcje, niekończąca się awantura, w międzyczasie obiadek, pranie, sprzatanie zasyfionego mieszkania (jak zwykle udało się tylko część, bo sterta ubrań, skarpet i dokumentów lezy sobie dalej sponiewierana w roku sypialni)… Dla mnie dzień mógłby zakończyć się o 18. Dzieci mogłyby iść spać, a ja miałabym świety spokój. Reset. Jakikolwiek. Bezmyślne grzebanie w necie, jakiś film, ksiązka – cokolwiek w izolacji i z dala od nich.

Nie czuję się dobra matką, nie taka miałam być dla dzieci, robię uniki, niby spędzam z nimi czas, a jednak najfajniej mi jak są w szkole. Za bardzo ostatnio koncentrowałam się na pracy…