Destrukcja i autodestrukcja

14:00
15.09.2018

Nie wiem co ze sobą dzisiaj robić. Marcin pojechał do rodziców, ja siedzę sama. Mysli krażą wokół zrobienia jakiejś głupoty. Obiecałam mu, że jak wróci nie będę cała podrapana i w strupach. Nienawidzę na swoim ciele pieprzyków, znamion, przebarwien wrosnietych włosków. Poza tym, ze zrywanie i wydłubywanie ich przynosi mi zboczony rodzaj ulgi, to czasem lubię się znieczulić alkoholem, albo skrętem. Czasem lubię wywołac jakaś awanturę, dążę wtedy do tego, żebyśmy się pobili. Prowokuję i zaczepiam do momentu aż nie wyprowadzę go z równowagi. Kiedyś rzuciłam w garnkiem gorącej pomidroówki w jego laptopa. Bardzo się wkurzył, złapał mnie za włosy i zaczął dusić. Potem przepraszam, ja przepraszalam. Nastała zgoda, ale mamy takie akcje raz na jakiś czas. Kochamy się bardzo, ale chyba jesteśmy do siebie zbyt podobni. Chciałabym kiedyś założyć z nim rodzinę, ale ten moment nie jest najlepszy. Bijemy się i kłócimy na okrągło. Awantury maksymalnie ekspresyjne, ale bardzo krótkie. Kiedy nastaje zgoda jest cudownie. Oddałabym za niego zycie. Kiedyś wybiłam mu zęba rzucając pilotem. Komórki wymieniamy kilka razy w roku, bo one latają najczęściej. Czasem zachowujemy się jak dzieci. na złość solimy kawę, wrzucamy do kibla szczoteczki do zębów. Jak dwa świry. Wiem, że potrzebujemy terapii. Oboje, ale jakoś nie możemy się na ten pierwszy krok zdobyć. Wstyd byłoby nam o tym wszystkim opowiedzieć. Czasem nasze zachowania w stosunku do siebie są tak ekstremalne i żenujące, że nie wyobrażam sobie pod tym wszystkim się podpisać. Na tym etapie w grę wchodzi jedynie anonimowość.
Czasem jak mam ogromny stres i Marcin próbuje mnie rozzłościć, czepia się i dąży do kłótni ja nie wytrzymuję i nie chcąc się pokłócić wyciskam sobie wszystkie możliwe pryszcze zaskurniki, wbijam w te okaleczone miejsca igły, a potem smaruję solą. Nie wiem skąd ten głupi pomysł. Boli, szczypie, ale przynosi ulgę. Potem 2 cm tapety na twarz, żeby nie zdradzić się wśród ludzi. Marcin i tak widzi efekt mojego rozładowania. Wtedy zazwyczaj przeprasza, chce pomóc, żal mu mnie. Ze tez nie chce kopnac w tyłek takiej szkarady? Po kilku dniach znów wyglądam normalnie…Potem znów mnie coś wyprowadza z równowagi i kończę tak samo. Czasem Marcin się złości. Kiedyś przyłożył na siłę moją twarz do lustra i kazał mi na siebie spojrzeć. Nienawidziłam go za to, przy pierwszej lepszej okazji wywaliłam mu przez okno telefon…Wcześniej jak uwolniłam się z uścisku dostał w gębę. Nie pozwole się upokarzać. Ja siebie sama mogę, ale on mnie nie będzie. To dwie różne rzeczy. W skrócie to mój związek. Nudzi mi się dzisiaj jak cholera. Co zrobic żeby dotrzymac słowa? Moge cały dzień pisać te pierdoły, nawet pomaga. Może zrobię sobie maseczkę i wezmę kapiel? Nie chce mi sie wychodzić z domu, a musze, bo jutro niedziela niehandlowa a lodówka świeci pustkami.

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz