Mój mąż ❤️
Zawsze był dla mnie podporą. Mogę na niego liczyć. Jestem szczęściarą, że spotkałam takiego faceta na swojej drodze. Jesteśmy ze sobą 21 lat, a po ślubie 15 lat. Oczywiście zdarzają się kłótnie, ale nie na zasadzie, że zaraz mamy się pozabijać.
Ostatnio trapi mnie to, że mąż czuje, że jest sam, został sam. Rodzina jakby się jego wyparła. Nie chce z nim rozmawiać, tym bardziej odwiedzić. Jeszcze na Facebooku jego wujek jakieś złośliwe teksty pod postami wstawia. Sam kiedyś w więzieniu siedział, a jemu zostały grzechy w rodzinie odpuszczone, a mąż nikomu nic nie zrobił, jeszcze uważam, że jest za dobry dla nich to zrobili jego wroga. Nie wiem co by musiał zrobić, żeby zmienili o nim zdanie, zaczęli się do niego odzywać. Mąż mi wciąż powtarza, dobrze że Cię i naszą córkę mam, bo bym zginął.
Wciąż chce z nim być, mimo że też czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Ale odpuszczam.
Jego matka też święta nie jest. Kiedyś w kłótni powiedziała że powinna jego w szpitalu zostawić i mieć w dupie. Jak ja to usłyszałam to mnie zmroziło, jak matka może tak o swoim dziecku mówić. Kiedyś do mnie powiedziała, że nie było pieniędzy a on chciał się uczyć. I musiał prosić pieniądze od proboszcza, pożyczył oczywiście, ale jakie miał zdziwienie kiedy jemu oddał. Bo ludzie pożyczali od proboszcza ale nie oddawali.
Moim zdaniem to matka powinna zapewnić dziecku możliwość rozwoju, a później przecież się zwraca koszty utrzymania. Ja wiem, że w rodzinach już różne rzeczy się dzieją. Ale wypominać, że dziecko chciało dalej się uczyć, nie miała prawa jemu tego wypominać. Bo pieniędzy nie było, z jej kieszeni nie poszło. Na szczęście jeszcze wtedy żył jego babci brat stary kawaler, pomógł mojemu mężowi i dał z własnej woli pieniądze na naukę. Później pokazał świadectwo i wujek był zadowolony, że pieniądze na coś się przydały.
Mąż mi poopowiadał.
Gdyby nie jego dziadek, teściowej ojciec, mąż jako roczne dziecko by nie żył. Męża ojciec, omal jego nie udusił. Rzucił poduszkę na niego, głowa była zakryta. Gdyby w nie odpowiednim czasie przyszedł jego dziadek było by za późno.
Później w wojsku, musiał odbyć służbę wojskową. Powiedział, że u niego w kompanii byli recydywiści. Pewnego wieczoru, dla zabawy wzięli męża i chcieli jego wyrzucić z okna z drugiego piętra jeszcze jak zobaczył betonową posadzkę to już myślał że to koniec. Było szczęście, że ich dowódca wszedł w porę, bo tragedia by była, a oni powiedzieli że mąż sam chciał skoczyć z okna, to była nie prawda. Jego dziadek jak to usłyszał, poszedł do dowódcy jednostki i powiedział że jeszcze raz się takie coś zdarzy, nie ręczy za siebie. Że sprawcy powinni ponieść karę. Jeden ze słabszych z męża kompanii postrzelił się na posterunku przy bramie, kiedy miał nocną zmianę. Wolał się uwolnić od tego wszystkiego.
Nie wiem co jest spowodowane, że wszyscy odwracają się od mojego męża. Nie mam pojęcia. Moja rodzina też święta nie jest. Martwi mnie to, wiem że nie zmienię ludzi i ich nastawienia.
Zostaliśmy sami. Musimy dać sobie radę bez nich. I dajemy, bo musimy
Przepraszam, że tak nie zrozumiałe napisane. Trochę emocji we mnie
Dodaj komentarz