Moja nerwica daje o sobie znać
Pierwsze objawy nerwicy miałam około 14 roku zycia. Nie miałam pomocy, bo nie wiedzialam ze jej potrzebuje. Potem mój chłopak uświadomił mi, że z takimi rzeczami idzie sie po pomoc. Poszłam za jego radą. Potem, kiedy zaszlam w ciąże mnie zostawił, ja leczyłam się dalej. Od dłuższego czasu moje leczenie jest zawieszone, bo było lepiej. Zosia kiedy jestem w dołku bardzo to przeżywa, bo jestesmy bardzo blisko, a ja nie umiem przed nia tego ukryc (a tak pewnie byloby dla niej lepiej). Teraz dopadają mnie mysli związane z moja starością, samotnoscia, z tym, że muszę miec na wzgledzie dobro corki a nie swoje. Chodzi o to, ze bardzo chcialabym miec mezczyznę. Ale rownie bardzo zalezy mi zeby pokochal moja corke. Czy to jest mozliwe? Ja nie wiem, czy dalabym rade kochac czyjesc dziecko. A sama wymagam tego od kogos:(
Tak chcialabym zeby ja kochal, zeby dbal o nia i nie robil tego tylko w ramach fajnej prezentacji.
Problem polega na tym ze ja nie dopuszczam do siebie od jakiegos czasu nikogo, mimo ze bardzo chcialabym zwiazku. Boje sie ze Zosia sie przywiaze i znow przezyje rozczarowanie i bedzie czula sie opuszczona. Musze uwazac. Nie chce tez pokazac jej ze co chwila spotykam sie z kims innym. Chcę nauczyc ją, że kobieta musi sie szanowac…
Jak jako matka moglabym nie wymagac od partnera zaangazowania w stosunku do mojej córki? Jak znalezc kogos tak dojrzalego, zeby zrozumial i zaakceptowal?
Mój lek dotyczący starości, poznawania nowych niewłaściwych partnerów, ewentualnosci skrzywdzenia mojej corki. Nie wiem, jak to zlikwidować… Prawdopodobnie wrócę na terapię. Nie mogę czekać. Głupio mi tylko bo ostatnia terapia zakończyla sie nie tak jak powinna. Miałam sporo spraw na głowie, uznałam, że jestem „wyleczona”. Nie podziękowałam mojej pani psycholog za spotkania, nie pozegnałam się, poprostu nie przyszłam. Chciałam sie odciac. Uznalam ze to juz nie wroci i nigdy sie nie spotkamy. Mimo, ze ta kobieta bardzo mi pomogla. Teraz mi glupio zadzwonic i caly czas przekladam szukanie nowego terapeuty na pozniej.
Dodaj komentarz