Moje życie, pisanie, terapia, wyrzuty sumienia, izolacja – podsumowanie

22:49
2.01.2019

Czytając wpisy innych mam wyrzuty sumienia, ze u mnie wszystko jest na dobrej drodze do tego, bym żyła normalnie. Zastanawiałam się, czy nie pisać tylko dla siebie, albo jakiegoś wybranego grona osób…żeby nie wyróżniać się za bardzo i nie sprawić, że ktoś będzie miał jeszcze większego doła. Z drugiej strony myślę sobie, że mnie obserwowanie górek i dolin innych ludzi uzmysławia, że raz jest źle…ale może też być dobrze i czasem trzeba albo przeczekać…albo wręcz zmusić się do zrobienia czegoś, co jest wypadkową rozumowego myślenia, impulsów, a głosem serca. Nie mam prawa nikomu dawać rad, bo tak naprawdę jestem prawie 40 kobietą, która całe życie spędziła pogrążona w chorej relacji ze swoją matką alkoholiczką, pozwalała się jej terroryzować, szantażować i była od niej uzależniona. To cud, że się wyrwałam. Nie wiem, ile w tym mojej inicjatywy, a ile przypadku…Ja kojarzyć będę zmiany w moim życiu z tą stroną. Już zawsze. To pisanie pozwoliło mi się wziąć w garść. Pisanie do wszystkich właśnie. Czułam się zobowiązana do zrobienia czegoś ze swoim życiem. Taka trochę presja, bo przecież przy wszystkich pisałam o tym, jak bardzo potrzebuje w swoim zyciu zmian. Może to głupie trochę, ale chciałam być tu postrzegana jako ktoś mim chciałam być. Kto umie kontrolować swoje życie. Dlatego udostępniałam te wpisy.

Nie spędziłam świąt z matką. Nie wiem, co u niej. dzwoniłam kilka razy, ale nie odbierała. Zastanawiałam się, czy nie jechać… To tylko jej manipulacja? Bierze mnie na przetrzymanie? Pojawiają się u mnie myśli, których nie da się odpędzić. „A może ona nie żyje?” „Może już nie mam matki, a nawet o tym nie wiem”. Ale to chyba niemożliwe. Próbuję racjonalnie myśleć. Suche fakty. Mam wyrzuty sumienia. Nie dzwoniłam po to, żeby ja zaprosić na święta. Chciałam jej tylko złożyć życzenia i sprawdzić, że nadal żyje. Coraz mniej czuję się wyrodną córką…ale czasem mam napad starego myślenia. Denerwuje się, mam przyspieszony oddech, albo mi go brakuje, podwyższone ciśnienie, bóle głowy. I to wystarczy, żeby znów „się nakręcić”. Ale na razie nad wszystkim panuję. Artur bardzo mnie wspiera. Dobrze mieć kogoś, komu praktycznie wszystko można powiedzieć.

W przyszłym tygodniu będę mężatką. Dalej córką alkoholiczki, niegdyś odcięta od ludzi, skazaną na samotność…ale teraz już z innym nazwiskiem…z mężczyzną-aniołem u boku. Nie chcę starego nazwiska. Kojarzy mi się źle. To definitywny koniec mojego starego życia i starej mnie. Teraz, mimo, że przeszłość nadal będzie matka moich zachowań i babka mojej osobowości…zaakceptuję ją, ale spalę most pomiędzy tym, co dzieje się teraz, a co miało miejsce kiedyś. Trudno było uciec, a jeszcze trudniej nie wrócić do tego, co tak bardzo mnie niszczyło.

 

7
Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz
najnowszy najstarszy oceniany
Bridget

Podpisuję się pod wpisami moich poprzedników. Pisz dalej! Tutaj przecież dzielimy się smutkami jak i fajnymi wydarzeniami w naszym życiu. Pozdrawiam i cieszę się z Twojego szczęścia. 🙂

tompkin

Wow! Motywujesz jak profesjonalny coach 🙂 Dzieki za ten wpis!

MindtheGap

Fajny wpis! To wcale nie jest tak, że zdołowani chcą czytać tylko o tym, że inni też są zdołowani.

sunlover

Jestem z Ciebie dumna i mimo, że u mnie równia pochyła w dół cieszę się z Twojego wpisu… Nie przestawiaj pisać… 🙂 zostań tu z nami! Myślę, że nie jednemu możesz pomóc a co ważniejsze sama możesz po pomoc tu sięgnąć kiedy pojawi się kryzys czy zacznie wracać to stare, pełne pułapek myślenie 🙂