Na cmenatrzu
Chodzę tam coraz rzadziej. Było mi wstyd stać nad jego grobem. Ja, taka nieodrętwiała i posklejana, z sercem znów bijącym i pełnym nadziei. Zastanawiałam się, co On by powiedział patrząc na mnie z góry, czy dałby błogosławieństwo? Pozwolił na ponowne szczęście? Coś w środku mówi mi, że powinnam się wstydzić i dalej pogrążona w żałobie próbować nieskutecznie złapać oddech…albo chcieć się poddać. Ale ja żyję. Zapaliłam znicz, wymieniłam wodę w wazonie. Kwiaty przyniesione tydzień temu jeszcze się trzymały. Kiedy szłam świeciło słońce, a gdy stojąc w zadumie nad grobem usiłowałam prowadzić w myślach konwersację z mężem, zerwał się wiatr i niebo pociemniało. Może on jest zły? Czy to zbieg okoliczności? Może tak jak inni się mną rozczarował? Takie myśli mnie ranią, ale nie pozwalają przestać spotykać się z innym mężczyzną. Nie tańczę na grobie. Ja tylko ruszyłam dalej. Przepraszam