narodziny?
Dotarło wreszcie do mnie, że on nie wierzył, że nam się uda. Po pierwszych niepowodzeniach zaczął wątpić, aż zwątpił. Wypierałam tę świadomość, naiwnie wierząc, że swoją miłością spowoduję, że stanie się cud. Długo trwało, ale teraz czuję się jakby lżej z tą wiedzą. Odetchnęłam, mam ból w sercu – ogromny. Przeżyłam wczoraj śmierć nadziei, ale czuję w sobie wolność, tylko nie wiem od czego. Może nie jest mi z tym najlepiej, ale jestem spokojna wewnętrznie.
Dodaj komentarz