Nawrót
Już myślałam, że jest super, że trzeba żyć do przodu i nie obracać się za siebie. Nic to nie dało. Znów ucieka przed problemami – nie chcę się z nimi mierzyć. Najchętniej uciekłabym i zamknęła się przed światem. I to straszne uczucie jakbym miała jakiś niewidzialny hełm na głowie, który ogranicza wszystko co do mnie dociera. Jedyną „świetną” rozrywką jest spanie – a to i tak nie zawsze bo czasem budzę się w środku nocy z ogromnym lękiem i paniką. Chciałabym wydostać się z tego ciała, zniknąć – ale nie mogę.
Czasem sobie myślę, że nie boję się śmierci – byłaby raczej ukojeniem niż czymś strasznym. Dzień za dniem przecieka mi przez palce, nawet nie wiem kiedy. Jestem świrem i nic już tego chyba nie zmieni… z resztą i tak w pracy już na mnie patrzą jak na nienormalną, już nie mam nic do stracenia.
Dodaj komentarz