Niby wszystko gra a jednak nie jestem szczęśliwa
Mam świetna rodzinę, własną firmę, kochającego męża, kasę, jestem atrakcyjną kobietą a mimo to czuje jakąś pustkę w życiu. Mam wrażenie, że wszystko mi się przejadło. Kiedy wkraczałam dorosłość wszystko było nowe i fajne. Ślub, Wesele, narodziny córki, potem firma, własne pieniądze, nowe ciuchy, drogie gadżety. Wszystko to było fajne na początku. Teraz niezbyt cieszy mnie wyjście do kina czy obiad w restauracji. To jest codzienność. Nie umiem cieszyć się tym, że mam fajną córkę, że odnosi sukcesy (przecież odnosiła je ciągle więc już się przyzwyczaiłam). Nie cieszy mnie bycie razem bo zazwyczaj się nudzimy i do siebie nie odzywamy, a każdy zajmuje się czymś innym. Nie cieszą mnie wakacje, bo uznaję je za pewnik. Nie mam radości z nowego zegarka, albo z kontraktu z firmą z Włoch, bo nie daje mi to nic oprócz kasy. Wiem, że nie mam prawa narzekać. Wydaje mi się, że przez to, że mam za dużo nie umiem już cieszyć się pierdołami, które kiedyś dawały mi radość. Kiedyś, gdy jako studentka mogłam wyjść z chłopakiem na pizzę byliśmy wniebowzięci. Jakież to fajne było… i takie zwyczajne. Teraz czuję się dziwnie. Nie jestem nieszczęśliwa. Wiem, że gdyby mi to wszystko zabrano byłabym. Jestem w jakimś dziwnym zawieszeniu, stanie, który nie pozwala mi na szczęście..ani nieszczęście…Brakuje mi stanu odmiennego od średniości, bylejakości i oczekiwania na coś, co wreszcie mnie poruszy tak bardzo, jak kiedyś poruszył mnie ślub, kupno mieszkania i remont, pierwsze dziecko, pierwsze wakacje w egzotycznym miejscu… Chcę poczuć, że żyję tak jak czułam to jedząc kiedyś tanią pizzę na trawie w parku..
Dodaj komentarz