Nie chce tak dłużej żyć
Uprosiłam wypad nad morze. Pojechaliśmy do pięknego hotelu. Najpierw problemem była długa droga. Samochód musiał być odpowiednio przygotowany, jak dla niemowlęcia lub osoby w podeszłym wieku: wypucowany, klima odgrzybiona, ponownie napełniana, zatankowany do pełna, po 2 w roku przeglądzie. Jakaś paranoja, ile pieniędzy kosztuje nas podążanie za dziwnym myśleniem i strachami mojego męża.
Potem pokój i łazienka: mąż nie rusza się bez Incidinu, sprayu do dezynfekcji. Pokłóciliśmy się, bo żądał, abym piskała wszystko razem z nim. Ja czułam się jak w tragikomedii. Nie będę niczego pryskać!! Boże, co za wariat, pomyślałam. Obraził się. Wypryskał tym wszystko: materace, umywalkę, wannę, prysznic, deskę sedesową i inne rzeczy.
Na początku było mi go żal, ale kiedy zaczął biegać po pokoju jak w amoku stwierdziłam, że dłużej tego nie zniosę. Przespaliśmy się i wróciliśmy do domu następnego dnia. To był jakiś koszmar. Nigdy więcej nie poproszę o żaden wyjazd, a jak będę chciała jechać pojadę sama.
Syn dostał się na studia i od października zostaniemy sami. Zastanawiam się nad postawieniem mężowi ultimatum: albo intensywne leczenie, albo musimy się pożegnać. Ja już naprawdę nie mam siły tak żyć. A podejrzewam, że Kuba zrozumie. Jest już dorosły. Nie wytrzymam z Radosławem sama w domu, kiedy syn będzie przyjeżdżał tylko na weekendy. Chcę żyć normalnie.
Dodaj komentarz