nie do pomyślenia

16:26
12.11.2018

Nie do pomyślenia, jak kilkanaście wpisów wstecz byłam załamana. W lecie rozegrał się mój dramat. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę chciała przeczytać to, co wtedy pisałam. Dzisiaj do tego wróciłam. Pamiętam jak pisanie mi pomagało. Mimo, że nie było codziennym rytuałem przynosiło ukojenie… Przetrwałam to wszystko. Najgorsze za mną. Nie wiem, nawet czy byłabym wstanie opowiedzieć w tej chwili to wszystko, bo tamten okres był trochę jak zły sen. Ale mam jasność dzięki temu pamiętnikowi. Myślałam, że tego nie przetrwał, a jednak w człowieku są tak wielkie pokłady siły…po które sięga, kiedy nie ma wyjścia. Taki mechanizm samozachowawczy. Nie wierzę, że tylko ja tak mam. Zawsze uwielbiałam pisać, bo taki zbiór wydarzeń z dłuższego okresu pokazywał, że życie to górki i dołki. I jak jest się w dole, trzeba tylko zacisnąć zęby i przetrwać robiąc to, co na dana chwilę człowiek jest w stanie.

Zauważyłam, że ja sięgam do tego pisania jak po terapię, czyli wtedy, gdy mi gorzej. Dzis mi trochę gorzej. Myślę sobie o straconych latach, ale staram się patrzeć na to w ten sposób, że wszystkie złe chwile doprowadziły mnie do TEGO miejsca. A to miejsce jest dobre. Jestem szczęśliwa. Mam przyjaciół, mam mężczyznę u swojego boku, który sprawia, że czuję się wesoła i pełna sił. Dziwne, to życie, bo dopiero, kiedy oddali się kamerę, lub przewinie film widać, że jedynym sposobem na nie jest dystans. Dystans, który daje spokój i pomaga być wytrwałym. Strzeliłam sobie samej kazanie 🙂 Lepsze takie, niż to w kościele…

 

2
Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz
najnowszy najstarszy oceniany
Konto usunięte
Konto usunięte

Świetnie napisane to o dystansie. Trafione w punkt!

sunlover

Gratulacje. Trzymam kciuki żeby było dobrze 🙂