Nie lubię siebie
Wczoraj znowu wypiłem za dużo, wyznałem kumplowi że mam myśli samobójcze, chyba nie uwierzył albo nie bierze tego poważnie, bo powiedział „to skacz”. Był też z nami mój współlokator, teraz mi wstyd. Nawet nie pamiętam wszystkiego, mam tylko urywki jak się szarpiemy na ulicy i gadamy o tym, ja się oczywiście użalam nad sobą. Zaspałem do pracy poszedłem na 10 zamiast na 6, kiero jest wyrozumiały, ale na pewno się wkurzył, powiedziałem mu że mam problemy i idę na terapie, mogą mnie zwolnić nie dbam o to wcale. To był ciężki dzień. Wyżaliłem się J przez telefon, najpierw w nocy jak wróciłem, potem w pracy.
Teraz wróciłem z „wigili” z znajomymi, to był dramat, siedziałem cały czas jak na szpilkach i miałem ochotę wyjść, prawie się nie odzywałem, wspominali dzieciństwo, nie dość że moja pamięć rzadko kiedy sięga dalej niż do wczoraj, to i tak nie za bardzo jest o czym mówić. Stresuje się przy ludziach, sam nie wiem czym nawet, jestem już tak odizolowany od społeczeństwa. Czasami jest lepiej potrafię żartować i udzielać się w rozmowie, a czasami jest dramat. Nie spytają nawet czy mam jakiś problem, a przecież to widać, pewnie i tak bym zaprzeczył. Zresztą J i K wiedzą, G pewnie też albo się domyśla, przecież jest po psychologii. Miałem nadzieje że , napisze do mnie teraz, spyta, zainteresuje się. Nic z tego, chciałbym z kimś szczerze pogadać ale nie potrafię, zresztą po tym nie mógł bym pewnie tej drugiej osobie spojrzeć w oczy.
Chciałbym żeby pojawił się ktoś kto mnie uratuje z tego stanu, to częsty motyw wśród DDA, ale wiem że tak nie będzie sam muszę się z tym uporać, nawet jeśli bym znalazł jakimś cudem miłość w tym stanie, to i tak bym pewnie wszystko zepsuł.Kto by chciał być z desperatem. Plan na najbliższe dwa tygodnie? Mógłbym zapaść w sen zimowy, po nowym roku idę na terapie, może to będzie ten dzień, zmian.
To witaj w klubie, tez siebie nie lubie…
Przynajmniej barszcz im smakował