Nie mam już faceta
Mój piękny facet, opalony, umięśniony, ogarnięty. Był ze mną pół roku. Przez ten cały czas nie mogłam uwierzyć, że mnie chce. Starą, z cellulitem, bez grosza i mieszkania.
Męczyło mnie to i dręczyło. Chciałam być dla niego lepsza, ciekawsza, atrakcyjniejsza, bardziej wysportowana, lepsza w łóżku. W pewnym momencie poziom presji, którą sama na siebie nałożyłam stał się nie do zniesienia.
Wyjechaliśmy na weekend. Pierwszego wieczora pomyślałam, że jak wypiję ze 2 drinki, to może będę bardziej wygadana i weselsza. Bo mam wrażenie, że ciągle milczę i jestem smutna. A chciałam być ożywiona. I tak wypiłam z partyzanta pół litra.
Oczywiście zauważył, głupi nie jest. Ja pijana jestem głośna, wulgarna, plotę trzy po trzy. Jestem osobą uzależnioną, chodzę na AA, miewam długie okresy abstynencji. On wiedział o tym, gdy się poznaliśmy nie piłam ponad 1.5 roku.
Ale na tym polega alkoholizm: nigdy nie wiesz, kiedy sięgniesz i gdy jest się słabym i w lęku jest szczególnie łatwo.
No i sięgnęłam niefortunnie. On nie chce być już ze mną, powiedział, że jest rozbity i zniesmaczony. I nie chce sobie brać takiego problemu na głowę. Rozumiem. Choć jeszcze to do mnie nie dotarło. Spędziliśmy 3 dni jeżdżąc na rowerach i prawie nie rozmawiając. To znaczy bez złości, przyjaźnie. Ale bez dotyku i bliskości. Było smutno.
Teraz jestem w domu, leżę i gdyby nie antydepresanty, to na pewno wiłabym się w histerii. Ale fluoksetyna blokuje dostęp do takich stanów. Czuję więc pustkę. Nie mam nic. Pieniędzy, rodziny, mieszkania, a teraz straciłam mojego pięknego mężczyznę. Nie wiem, czy mnie kochał, ale był zaangażowany, dbał o mnie. Był prawie idealny.
Nie udźwignęłam. Spierdoliłam. Jest po wszystkim.
Dodaj komentarz