Nie moge nigdzie jechac bo na nic nie mam kasy
Bardzo chciałabym gdzieś jechać. Gdziekolwiek z koleżankami, albo matka i przedszkolem. Kiedyś byłam nad morzem z mamą. Wtedy nie było jeszcze dzieciaków. Mama i ja. Było tak miło. Gadałyśmy wieczorami na plaży, opalałyśmy się, chodziłyśmy późno spać i oglądałyśmy filmy do późna. Teraz wolałabym chyba jechać z koleżankami. Wyprawa pod namiot kosztowałaby około 400 zł . Nie mam takiej kasy. Chciałam zbierać truskawki, ale matka się nie zgodziła. Stwierdziła, że mam jej pomagać w domu. Dostaje przecież kasę za dzieciaki, za drugie i trzecie. Też mi się coś należy. Znajomym zawsze mówię, że mogę, bo muszę niańczyć przedszkole, bo nie mam czasu, bo muszę się uczyć itp itd. Prawda jest taka, że nigdy na nic nie dostaję kasy, a moja matka szantażuje mnie, że jeśli nie będę pomagać w domu, mogę się wyprowadzić. Tłumaczyłam, że mogę pomagać, pracować dorywczo w wakacje i studiować, ale ona nie chce o tym słyszeć. Muszę mieć jakieś pieniądze. Wydaje mi się, że mama się boi, że kiedy pójdę do pracy, usamodzielnię się i zostawię ja jak każdy. Nie chcę jej zostawić, ale nie chcę też być jej niewolnikiem. Od września pewnie zaczynam pedagogikę. Bardzo chciałabym coś zmienić. I pozbyć się tego „wujka” (wujkiem nazywają go maluchy, dla mnie to zasyfiony żul) z fotela.
Dodaj komentarz