Nie spływa
Chciałam zrobić się taka twarda, żeby spływało wszystko po mnie jak po kaczce… znowu nic. Powtarzam życie mojej matki – facet, który skupia się na swoich dzieciach, a kobietę – mnie sprowadza do roli kucharki, sprzątaczki i kurwy, a ja mu na to pozwalam… zadaję sobie pytanie dlaczego i jedyna odpowiedź to, że nie widzę dla siebie żadnego sensownego wyjścia z sytuacji, swój dorobek oddałam synowi i jego narzeczonej – i jakoś mi głupio starej babie wrócić i wywrócić ich życie do góry nogami, bo naiwnie uwierzyłam, że miejsce w którym obecnie się znajduje stanie się moim domem, że zostanę przyjęta z otwartymi ramionami… głupia i naiwna ze mnie kobieta, zostawiłam wszystko dla tej miłości, dałam serce jego dzieciom – nie przewidziałam jednego – one tego nie chciały, odrzuciły i podeptały. Pozwoliłam im na to, pozwoliłam, żeby mnie zabolało, żeby mnie upokorzyły – sama się upokorzyłam wierząc naiwnie, że dobro zniweczy każdy mur i niechęć. A może chciałam tylko połechtać mile swoje ego, żeby poczuć się wyjątkową, matką Teresa od kotów i inną od aniołów. Co za pycha!!!!
a teraz tu piszę pełna nienawiści i gniewu, nie wiem, chyba chciałabym, żeby cierpiały tak jak ja, żeby zobaczyły jak to boli…uciec uciec uciec tylko jak i dokąd, co zrobić gdy 56 lat na karku, tylko średnie ogólne wykształcenie, uroda nie taka jak trzeba, zgorzknienie… wracać do… dokąd? Gdzie znajdę swój spokój, gdzie się nadam. Nie chciałam być sama, po 15 prawie latach dałam szansę miłości i zamiast mnie wznosić ona zabija mnie dzień po dniu, niszczy moje dobre zdanie o sobie, odbiera mi radość życia… dokąd uciec???
Dodaj komentarz