Nie zawsze było tak

00:47
23.07.2018

Kiedy miałam 9 lat, moi rodzice wzięli rozwód. Miałam krótki incydent z nowym facetem matki, który próbował się do mnie dobierać. Kiedy powiedziałam mamie, wywaliła go z domu, powiadomiła policję i temat się skończył. Ja nadal czułam dyskomfort pamiętając zachowanie tego faceta i każde obrzydliwe słowo, które do mnie kierował. Ogarnęła mnie obojętność, denerwowałam się najmniejszą nawet głupotą. Znalazłam sposób, żeby rozładować to wszystko, co we mnie siedziało:zaczęłam gryźć swoje ręce, gryzłam je do krwi, miałam okropne ślady.  Kiedy pewnego dnia postanowiłam, że skończę ze swoim beznadziejnym życiem, nie udało się. Trafiłam do szpitala na intensywną terapię a potem na oddział psychiatryczny. O wszystkim dowiedział się ojciec i nie mógł darować tego matce. Tego, że naraziła mnie i nie była wystarczająco ostrożna. Zaczęły się kłótnie większe niż kiedy byli razem, prawdziwa walka i pranie mojego mózgu. Wegetowałam, chodziłam na terapię, brałam leki.  Przeszło. W wiek dojrzewania weszłam jak nowo narodzona, szczęśliwa i beztroska. Jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Potem studia – równie cudowne, ze spontanicznymi wydarzeniami i masą szczęśliwych chwil. Miłość, ślub dziecko.. i mam wrażenie że stopniowo spadam…gasnę i wracam do dzieciństwa.

Bronie się przed terapią i nie chce powiedzieć mężowi o tym, co mam za sobą. Ufam mu, ale bardzo się tego wstydzę. Kłamałam nie raz odnośnie blizn na rękach. Bo czyż nie jest za późno na prawdę?

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz