Niewyparzona gęba

23:04
22.01.2019

Wróciłam w niedzielę. Pojechałam sama, a po 2 dniach dołączyła do mnie koleżanka. Pierwsze dni spędziłam aktywnie, byłam zmobilizowana do działania, do tego, żeby wysiłkiem fizycznym zawalczyć o siebie. Jeździłam na nartach, korzystałam z masaży, na siłę przykleiłam uśmiech do twarzy licząc, że może muszę się bardziej starać. Potem czas spędzałam na basenie, w saunie, spacerując i dogadzając swojemu podniebieniu. Potrzebowałam odskoczni i zmiany otoczenia. Bardzo dawno nie zrobiłam tylu rzeczy dla siebie. To był niespełna tydzień, a poczułam się jak nowa. Pierwszy wyjazd bez mojego męża. Chyba do ostatniej chwili nie wierzył, że pojadę. Niespełna tydzień pozwolił mi poczuć się kobietą.


Po powrocie już pierwszego dnia, kiedy miałam sporo rzeczy do ogarnięcia i zaplanowałam sobie przygotowania ponownego przyjmowania pacjentów moja synowa zadzwoniła z prośbą, abym zajęła się wnukami. A jakże! Bo oni muszą posprzątać mieszkanie, a ona ma w poniedziałek ważne spotkanie, do którego musi się gruntownie przygotować itd. Generalnie powód był mało precyzyjny i mało wiarygodny. Zależało mi, aby niedzielę spożytkować na uporządkowaniu dokumentacji i naprawdę zamierzałam wziąć się do pracy pełną parą! Miałam wyrzuty sumienia w stosunku do ludzi, którym przełożyłam wizyty, ale nie byłam w stanie postąpić inaczej.. Dlatego synowej odpowiedziałam, że przepraszam, ale nie mam czasu, natomiast z chęcią spotkam się w poniedziałek po pracy. Sama przyjadę po wnuki i zabiorę je na gofry i do bawialni. Zdenerwowała się bardzo odmową, a ja chcąc się bronić spytałam, dlaczego nie przygotowała się do tego wcześniej. Przecież nie dowiedziała się nagle w niedzielę o tym, że będzie robić prezentację. I usłyszałam jak złym człowiekiem jestem, jak straszną egoistką, manipulantką, wyrodną matka i babcią, alkoholiczką, która tylko i wyłącznie utrzymuje swoją pozycję dzięki poważanemu mężowi i jego pieniądzom. Poczułam tak ogromną złość i chęć wlania w siebie całej butelki szkockiej.

Ale pomyślałam, że nie dam jej tej satysfakcji. Nie pozwolę się tak traktować. Dylemat straszny, bo przez moją niepokorność narażam się na samotność. Syn jest tak wpatrzony w swoją żonę…wiem jak to działa. A naturalne jest, jakiego wyboru dokona. Idąc na wojnę z synową, nie dając się podporządkować i wyznaczając swoje granice sprawiam, że powoli będzie odsuwać ode mnie wnuków i syna. Nie wiem, czy robię dobrze. Ale moja niewyparzona gęba i duma nie pozwalają mi postępować wbrew sobie.

najnowszy najstarszy oceniany
Asiaa

Bardzo dobrze, że wyznaczasz granice i nie dajesz sobie wejść na głowę. To, że zostajesz z wnukami to tylko i wyłącznie Twoja dobra wola, a nie obowiązek do spełnienia i przymus z góry. Głowa do góry, mądra z Ciebie kobieta!