Niszczę się sama
Coś mi mówiło, że dzisiaj się uda.
Zadzwoniłam do niego i faktycznie odebrał. Powiedział gdzie dokładnie jest – szok. Udało się spotkać.
Tym razem to ja nawiązałam kontakt cielesny. Tylko parę buziaków… Nie dał mi nawet minuty, by się nacieszyć, „bo musi iść do domu”.
Odbiera mi godność. Ja sobie też ją odbieram.
Jak to zatrzymać?
Jest coś jeszcze. Muszę o tym napisać, muszę to z siebie gdziekolwiek wyrzucić… Zaprosił mnie na jutro na działkę, razem z kilkoma innymi osobami. Wiem, czego mogę się po tym spodziewać. Wiem, jak cholernie dużo energii musiałabym włożyć żeby mieć to pod kontrolą, nie przesadzić z niczym, nie zapomnieć się, nie dać się w żaden sposób wykorzystać. Wiem też, że jest to trochę niebezpieczne. I chyba dlatego tak kusi…
Mam wrażenie, że idę po cienkiej linie w dół.
Czy obudzę się na dnie połamana?
Dzisiaj rano słyszałam dwie syreny na osiedlu. Od razu o nim pomyślałam. Nie mam pojęcia jakbym się czuła, gdyby coś mu się stało… A on jest takim typem człowieka, że takie rzeczy są możliwe.
Powinnam sobie po prostu odpuścić… Ale chyba próbuję sobie zrekompensować te wszystkie lata bycia w cieniu, bycia samotną, zamkniętą w czterech kątach…
Tylko czy to jest aby dobra droga?…
Dodaj komentarz