Nowa filozofia – stopniowo przestanę być alkoholiczką. Nie zostałam od razu.
Nudzę się.
Nuda + Podekscytowanie, które nie może mieć ujścia = Frustracja
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Siedzę i czekam, aż ktoś podejdzie, żeby odezwać się z uśmiechem na ustach. Dałam radę. Wbrew temu, co myślałam nie było jakoś niezmiernie trudno. Pomogło mi malowanie. I chyba, to, ze zadanie nie było nie do zrealizowania. Ile ja razy mówiłam sobie, że pić nie będę. I tak piłam. Wytrzymywałam raz dłużej, raz krócej, ale dołowało mnie to strasznie i sprawiało, że nie miałam ochoty planować dalej. Obietnice kojarzyły mi się z porażką, ale być może dlatego, bo wymagałam zbyt wiele..
Nie będę wymagała zbyt wiele. Nie powiem, że nie piję od jutra, bo jestem pewna, że polegnę już pierwszego dnia wiedząc jak mozolna i niemożliwa robota przede mną.
No więc dzisiaj wypiję 2 kieliszki wina. Tak, tak, wiem, że źle, wiem, że filozofia mało terapeutyczna, bo najlepiej byłoby nie pić wcale. Ale ja nie chcę nie pić wcale.Ja nie umiem i wiem, że nie dam rady. Ja chcę pić czasem. Jak normalny człowiek… Nie popadać w ciągi tylko mieć kontrolę. Nie wiem, czy mi się uda. Na razie wychodzi to z pożytkiem dla mnie. Bo jestem w stanie dociągnąć do tych 2 dni. Może za jakiś czas wytrzymam 3-4? Alkoholiczka też nie zostałam z dnia na dzień…