Obiecaliście przecież…
Odbyta terapia,słowa,,teraz już tylko będzie dobrze,, napawały mnie optymizmem takim jak nigdy.Rzeczywiście wszystko co dobre przybywało…żeby z dnia na dzień znów mnie opuścić. Nastąpiło to krótko po tym jak zakończyłam terapię farmakologiczną. Lekarz mówił,że to nie ma sensu,że sobie dam radę,że już będzie normalnie.
Zaufałam jemu,sobie i z podniesioną głową ruszyłam aby cieszyć się swoim życiem. Kochany mąż ,wspaniała córka,zdrowie czego chcieć więcej? No właśnie,tyle,że ja nie mam siły się cieszyć,chociaż się cieszę,nie mam siły się uśmiechać bo czuję dyskomfort. Pomimo 38 lat czuję się jak 80 letni babcia,która szykuje się już na tamten świat. Naprawdę próbowałam,starałam się,nie narzekałam. Jak zmieniać swoją rzeczywistość kiedy już pójście do pracy jest ogromnym wysiłkiem? Nie ma dnia aby do oczu bez powodu nie napływały łzy.
Tyle w życiu można zrobić,eh,gdyby nie to moje ponure,wewnętrzne JA.
Czuję dość silnie jak życie mi ucieka. Są momenty kiedy mam ogromną potrzebę stanąć w tłumie i zacząć krzyczeć i płakać aż do utraty głosu,taką niemoc czuję.
Ja nie wierze w calkowite wyleczenie. Wierze natomiast, ze psychoterapia to swietny biznes a znajomosc podstaw marketingu nie pozwala zadnemu z terapeutow powiedziec” zapraszam na podleczenie, ktore bedzie trwalo yyyyyyy…no w kazdym razie i tak Pani wroci”.
Zgadzam się, choć to niezbyt optymistyczne. Po kilku latach do tego doszłam.
Dlatego ja od pewnego czasu chodzę tylko na NFZ – tak samo nie działa, ale za to kasa w kieszeni 😛