Ocieranie
Ocieram sie kazdego dnia…
O wstyd…
Bo jedzac burgera za szeroko otwieram usta i widac dziurawego trzonowca…
Ocieram sie o ignorancje…
Bo za dlugo czekam na chleb, kiedy Panie za lada dziela sie swoimi planami na wieczor po pracy…
Ocieram sie o milosc…
Bo w rodzinnym domu czuje sie prawie kochana… i prawie mialam prywatnego męża…
Ocieram o nienawisc…
Bo nienawidze ludzi ktorzy czegos ode mnie chca…i tych ktorzy nie chca niczego…
Ocieram sie o zwatpienie…
Ocieram sie o strumien wody lejacy sie spod prysznica…
Zbyt czesto sie ocieram…
Zbyt malo doswiadczam glebi i prawdziwosci…
Od ocierania sie scieram…
Ka Bum!
Tyle…
Mam dzis dola zmiksowanego z autoironicznym postrzeganiem… brakiem wiary we wlasne sily i smiesznym bezsensem kazdego dzialania.
Teraz juz naprawde tyle…
Piękne. I głębokie…