Od nowa. 18 grudnia – pierwszy dzień mojej abstynencji
Wróciłam do picia. Nie chciałam tego pisać, ale taka jest prawda i pisanie nie miałoby sensu, jeśli nie umiałabym tego przyznać. Czuję się okropnie. Mam wyrzuty sumienia i bardzo się winię. Bo to ewidentnie mój błąd, moja chwila nieuwagi i słabości. Nie jest łatwo ciągle się pilnować, być na świeczniku, pracować pod presją i próbować zadowolić otoczenie rekompensując przy tym straty za popełnione niegdyś błędy. A teraz się tłumaczę. Babcia i matka ze mnie słaba, ale nie pozwolę, aby ucierpiał któryś z moich pacjentów. Tak, lekarze też mają problemy. Nie jestem święta i nie jestem nadczłowiekiem. Ale nie ma co się użalać. Nie chodzę codziennie pijana. Alkohol kusi, a zachowanie abstynencji było o tle łatwiejsze o ile moja trzeźwość trwała dłużej.
Mniejsza z tym. Jestem dojrzałą inteligentną kobietą. Dałam radę raz, dam i drugi. Grunt to pozbyć się tego, co skłoniło mnie, by sięgnąć po alkohol. Czy przyczyną może być synowa i moja siostra? Nie, ich się nie pozbędę. Natomiast na pewno muszę przeanalizować swoje reakcje na ich roszczenia i pretensje. To mogę i muszę zmienić na pewno, bo inaczej po pewnym czasie skończy się tak samo.
18 grudnia – pierwszy dzień mojej abstynencji. I udam się po leki, bo sama tego nie przetrwam.