Ot tak wyszłam
Spakowałam się, wszystko co moje, zabrałam, co dałam radę, wziełam samochód. Jestem u rodziców. Jestem w domu, bardziej u siebie niz przez ostatnie 5 lat. Noc była spokojna, mimo, że pierwsza z dala od męża. Kocham go? Nie kocham? Cholera wie… nie umiem się okreslić, nie wiem, co czuję. Jedyne co wiedziałam, to to że nie wytrzymam w tej mieścinie ani dnia dłużej. TO jest moje miasto, tu chcę żyć, tu jestem sobą, tu nie jestem wytykana palcami i mogę mieć swoje tajemnice. Tu całe miasto nie plotkuje o mojej nienormalności, nie żałuje mnie, bo nie mogę mieć dzieci. To było prostsze niż myślałam. Spakowac się i wyjść. Jeśli Dominik nie rozumiał weźmiemy rozwód. Życie jest za krótkie, żeby robić rzeczy, których się nie chce. Zrozumiałam dopiero po kilku latach. I żałuję tych lat bardzo.
Zaczęlismy rozmawiać, ale kiedy stwierdził stanowczo, że nie ma szans żebyśmy się wyprowadzili, wiedziałam, że szansy nie ma też dla naszego związku.
Rodzice byli w szoku. Mama myśli ze to przejsciowy kryzys. Tata chyba wie, że nic z tego nie bedzie. I tak się dziwił znając mój temperament, ze wytrzymałam i męczyłam się aż tyle. On jeden zna mnie chyba najlepiej. Dalej mam tu swój pokój, na razie będę mieszkać z nimi. Jeszcze nie wiedzą, ale przecież mnie nie wygonią? W głowie układam sobie plan.
Wolność
spokój
duma
ekscytacja
niewielki smutek straconych lat
To mam w sobie…
Nie wiem, co było tym impulsem, bo wahałam się bardzo długo i nigdy tak na poważnie nie brałam swoich pragnień…
A teraz czuję, że świat stoi przede mną otworem
Zaczęłam oddychać…mimo, że w malutkim pokoju, z rodzicami… na razie bez pracy…ale w domu, wiem, ze innego nie miałam 🙂
Dodaj komentarz