Padam na twarz
Nie mam siły. Ania przyszła dziś do domu normalnie. Nie było obiecanek i niedotrzymanych umów. Przyszła, bo miałem dziś dużo pracy i jedną dłuższą rozmowę na skypie z klientem. Prosiłem o 2 godziny umiarkowanej ciszy. Cisza trwała 20 minut po czym córka urządziła taką jatkę, że nie wiedziałem co robić. Nie mogłem przerwać rozmowy, nie miałem jak ich uciszyć. Było mi wstyd przed ty człowiekiem, za brak profesjonalizmu i za moją dziwną rodzinę. Do krzyków córki po około 10 minutach dołączyła Anka. Ta jak się rozdarła, to już myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Facet słyszał wszystko. No i widział po mojej twarzy, że jestem równie mocno zażenowany. Byłem zbity z tropu. Kompletnie nie wiedziałem o czym mówię, a mój angielski był kompromitujący. Plątałem się, zacinałem, jąkałem i poprawiałem. YYYY..eeeeee… Kurwa! myślałem. Co za egoistka. Co za brak poszanowania do mojej pracy! Byłem wściekły. Po jakimś czasie krzyki ucichły i płakać zaczął syn. To i tak było jak pikuś.
Kiedy skończyłem rozmowę, wszyscy oglądali bajkę. W domu panował jeszcze większy bałagan, a kuchnia jakby ktoś ją zdemolował. Nie chciało się jej nawet blatu zetrzeć umazanego masłem. Opadły mi ręce. Uśmiechnęła się głupkowato i powiedziała, że przeprasza…bo miała ciężki dzień. Albo miała totalnie w dupie to, o co ją prosiłem, albo faktycznie nie umie zająć się dziećmi nawet na kilkadziesiąt minut. Wolę myślec, że to drugie. Zjedliśmy, odrobiłem z dziećmi lekcje, Anka rozwiesiła pranie, ja zmyłem naczynia i sprzątnąłem pobojowisko, które zrobiła, spakowałem dzieciaki do szkoły i teraz pracuję. Padam na twarz. tak wyglądał mój dzień. Frajer, który lubi się nad sobą poużalać.
Dodaj komentarz