Po porodach jestem jak flak: cycki – tragedia, a cipka… czy ona w ogóle słuzy do czegoś innego niż sikanie?

15:55
1.12.2018

Mój dzisiejszy dzień wyglądał będzie obłędnie. Postanowiłam odesłać dzieci w siną dal. Mąż mi nie przeszkadza. Siedzi sobie przy komputerze i się nie odzywa. Leżałam z godzinę w wannie. Aż pomarszczyła mi się skóra (jeszcze bardziej niż jest). Miłe uczucie. Rozmawiałam z koleżanka, która wyjechała za granicę. Gadałyśmy chyba ze 2 godziny. Nie zrobiłam obiadu. Byłam w sklepie kupić kilka prezentów. Co dalej? Dzieci będą dopiero jutro. Co za ulga. Obejrzę jakiś film, może uda mi się wyciągnąć męża na spacer z psem. Chociaż wątpię.

Dziś myślałam nad tym, czy nie żałuję, że mam 3 dzieci. Wyglądam na zmęczoną, a moje ciało zwiędło. Najgorsze mam cycki. Nie ma w nich tkanki tłuszczowej, są długie (jak się pochylam wyglądam jak matka małego Etiopczyka) i spłaszczone. Kiedyś miałam fajne cycki – jędrne, średniej wielkości. Brzuch mam cały w rozstępach. Czy się ich wstydzę? Nie bardzo, ale czuję lekki niesmak spoglądając w lustro. Cipka? Po 3 dzieci pozostawia wiele do życzenia. Czasem odbywając stosunek czuje się jak podczas wsuwania do pochwy tamponu. Hop siup i zastanawiam się czy to smyrnięcie naprawdę poczułam. Ochy i achy, które wydobywają się z moich ust świadczą jedynie o tym, że żal mi mojego męża.Taka jestem dobra. Dla niego robię przedstawienie. Ale nie zawsze mi się chce. Czasem jestem jak kawałek drewna. Jak drzewo z dziuplą. A mój maż to dzięciołek.  Nie lubię seksu. Nie umiem wytworzyć tego sztucznego podniecenia, ani sprawić, żeby kręciły mnie rzeczy, które powinny wzniecać pożądanie.  Jak maż powie coś „sexy”, spróbuje zrobić coś, co ma mnie podniecić albo cholernie mnie to bawi, albo brzydzi… albo zaczynam czuć litość, współczucie i wyrzuty sumienia.